Miasto-gazeta.pl
ełcki portal informacyjny
FOTO: UM EŁK

Kto ma radnego w rodzie, tego bieda nie bodzie?

Przypomnijmy historię rodziny
O rodzinie, pisaliśmy na łamach naszej gazety w grudniu 2015 r. w artykule zatytułowanym „Ich nowy dom”. Wtedy to jeszcze 12-osobowa rodzina zajmowała lokal komunalny przy ul. Gdańskiej. W rozmowie z nami przyznali wówczas, że starania o większe mieszkanie podjęli już kilka lat wcześniej.

— Byliśmy na konferencji „Polska dla Rodziny” w Warszawie — wspominała pani Agnieszka. — Mówiono tam, że w którymś mieście, nie pamiętam nazwy, rodzina wielodzietna czeka na zamianę mieszkania dwa miesiące. Pomyślałam wtedy: co ja tutaj jeszcze robię, pójdę i zapytam, może w Ełku będą wdrażane omawiane rozwiązania? Tym bardziej że w konferencji uczestniczyły władze naszego miasta. Prezydent zapewnił mnie wtedy, że jak tylko będzie możliwe, pomoże.

— Problem polegał na tym, że potrzebowaliśmy mieszkania nie tyle większego metrażowo, ile z większą ilością pomieszczeń — mówił pan Adam. — Zależało nam na tym, żeby oddzielić młodsze dzieci od starszych. Napisaliśmy wniosek o zamianę mieszkania. Niestety, odpowiedź była negatywna. Powód? Miasto nie posiada takich zasobów mieszkaniowych.

Rodzina nie siedziała jednak z założonymi rękami
— W swojej desperacji zaczęłam przeglądać Internet, bo usłyszałam, że są rodziny, którym np. bezdzietni właściciele przekazują własny dom, albo komuś rodzą się czworaczki i samorząd przekazuje mieszkanie — mówiła pani Agnieszka. — To mnie zainspirowało. Znalazłam fundację, która udziela bezprocentowych pożyczek na wybudowanie domu. Niestety, w naszym przypadku, wiązałoby się to z koniecznością opuszczenia Ełku. I kiedy rozważaliśmy już przeprowadzkę, odezwał się pan prezydent. Powiedział, że ma dla nas dom!
Szulcowie długo zastanawiali się nad propozycję, gdyż dom wymagał kapitalnego remontu i sporych nakładów finansowych. W końcu zdecydowali się na podpisanie umowę najmu.
W listopadzie 2015 r. na połączonych komisjach mienia komunalnego i budżetowej radni ełccy wydali pozytywną opinię w sprawie możliwości przyznania wyżej wspomnianym ełczanom pierwszeństwa zakupu budynku wraz z gruntem przy ul. Suwalskiej za 1% wartości.

— Budynek stał od dłuższego czasu niewykorzystany — mówił wtedy Wojciech Kwiatkowski, przewodniczący komisji. — Były dwa przetargi na sprzedaż, niestety, nie znalazł się nabywca. Ponieważ Ci państwo prosili o znalezienie rodzinie godnego miejsca do zamieszkania, postanowiliśmy pomóc. Komisja przychyliła się do tego, by udzielić państwu 99% bonifikaty oraz pierwszeństwa wykupu nieruchomości. Biorąc pod uwagę to, że rodzina jest bardzo aktywna i udziela się wolontariacko, uważam, że było warto.

Radni zmienili zdanie?
Na posiedzeniu komisji budżetowej 27 marca, radni mieli raz jeszcze pochylić się nad opinią do projektu uchwały dotyczącej przyznania rodzinie pierwszeństwa w nabyciu nieruchomości gruntowej zabudowanej przy ul. Suwalskiej i wyrażenia zgody na udzielenie 99% bonifikaty przy jej sprzedaży. Zdania, tym razem, były podzielone. Rozpętała się burzliwa dyskusja.

Jako pierwszy głos zabrał Ireneusz Dzienisiewicz (klub „Łączy-nas-Ełk)
— Krótko mówiąc — katastrofa! — wyraził swoje zdanie radny. — Przyznawanie komukolwiek 99% bonifikaty, pod pretekstem, że zainwestował tam swoje środki to kiepski argument (chodzi o kwotę 169 tys. zł, które rodzina „włożyła” w remont budynku — przyp. autora). — Jeżeli ktoś dostaje 90% bonifikatę, to już wiemy o tym, że musi zainwestować swoje środki, i to jest dodatkowy motywator, żeby lokal, dom czy mieszkanie doprowadzić do stanu używalności. Uważam, że taką decyzją możemy naruszyć pewien konsensus, jaki mamy z mieszkańcami i stworzyć niebezpieczny precedens, który w przyszłości może obrócić się przeciwko nam. Powinniśmy ten projekt, czym prędzej odrzucić!

Inne zdanie miał w tej kwestii Wojciech Kwiatkowski (klub „Dobro Wspólne”)
— Wartość tej nieruchomości wynosi w tej chwili 344 tys. zł — mówił radny. — Prawie 170 tys. zł zostało zainwestowanych. Możemy teraz próbować ustalić bonifikatę do tej kwoty, która była przed remontem, czyli 175 tys.zł. Gdybyśmy przyjęli 90% zniżkę, wówczas kwota, którą mieliby zapłacić, wyniesie 17,5 tys. zł. Z kolei, patrząc na wartość nieruchomości dzisiaj, gdybyśmy przyjęli 95% zniżki, to zapłaciliby 17,2 tys. zł. Według mnie to jest ta sama wartość, na którą żeśmy się umówili w 2015 r. Chodzi o pewną uczciwość, bo ci państwo podjęli się remontu z myślą, że rzeczywiście otrzymają tę nieruchomość za 1%. Uważam, że 10% zapłata za tę nieruchomość od wartości 344 tys. byłaby nieuczciwa, bo jest to po prostu kwota dużo większa, niż ta, na jaką się rodzina, w pewnym sensie, przygotowała.

— Myślę, że nieuczciwe było kazać płacić wszystkim dotychczas 10% od wartości nieruchomości po remoncie, bo takich przykładów jest bardzo wiele — ripostował Dzienisiewicz. — A na pewno nieuczciwe jest dawanie 99% bonifikaty, tylko dlatego, że ktoś, nie wiem właściwie dlaczego, zabezpiecza się w szczególny sposób już w 2015 r.
Zastępca prezydenta Artur Urbański starał się przekonać radnych, że sytuacja tych państwa jest szczególna.

— Prezydent zaproponował w projekcie uchwały ten 1%, który „kiedyś tam” został w jakiś sposób przyjęty — mówił Urbański. — Uważam, że nie możemy odwoływać do historii sprzed lat, tylko powinniśmy wziąć pod uwagę tę kwotę, która dzisiaj stanowi wartość nieruchomości. Ale myślę też, że warto uwzględnić specyfikę tej rodziny.

— Wiem, że to jest sytuacja szczególna — ripostował Dzienisiewicz. — Ale mam koleżankę, która jest samotną matką, ma dwie córki, jedna niedawno skończyła leczenie białaczki — to też jest sytuacja szczególna. Mam kolegę, który właśnie wziął kredyt hipoteczny, żeby kupić mieszkanie na nowym osiedlu na Konieczkach, bo musi się przeprowadzić — to też jest sytuacja szczególna. Możemy mnożyć takie przypadki. Nie twórzmy precedensu!

— Ale my się tutaj teraz nie prześcigajmy w nieszczęściach — odpowiedział Urbański. — Prowadzimy wiele działań, które wychodzą naprzeciw potrzebom i oczekiwaniom rodzin w naszym mieście. To nie jest nic nadzwyczajnego, że chcemy pomóc.

W tym punkcie dyskusji głos zabrał Dariusz Wasilewski (klub „Dobro Wspólne”).
— Umów należy dotrzymywać — powiedział radny. — 23 listopada 2015 r. na posiedzeniu dwóch komisji wypracowaliśmy pewne stanowisko. Ja to traktuję, jako nasze zobowiązanie wobec tej rodziny. Byłoby nieuczciwym zmieniać wcześniej przyjęte zasady. Bądźmy konsekwentni. Miałem pewne dylematy odnośnie do argumentów, że traktujmy wszystkich tak samo. Oczywiście, starajmy się stosować obiektywne zasady do wszystkich, ale nigdy nie jest tak, że dana sytuacja jest podobna, czy taka sama, jak wiele innych. Każda sytuacja jest indywidualna. Uważam, że należy poprzeć wniosek pana prezydenta.

W tym punkcie radny Dzienisiewicz wystąpił z formalnym wnioskiem o zamianę w projekcie uchwały wielkości bonifikaty z 99% na 90%. Wniosek nie uzyskał poparcia większości, w związku z czym radni przystąpili do głosowania nad projektem przedłożonym przez prezydenta (uwzględniającym 99% bonifikatę). Stosunkiem głosów: 3- za i 3 – przeciw, projekt nie uzyskał opinii komisji. Od głosu wstrzymało się 4 radnych.
We wtorek (28 marca) Ireneusz Dzienisiewicz próbował raz jeszcze przeforsować zmianę à propos wielkości bonifikaty, ale i tym razem jego wniosek nie uzyskał większości głosów. Radni przyjęli projekt uchwały uwzględniający 99% bonifikatę.

— W ten sposób sprzedajemy działkę budowlaną o pow. 2233 m2 za 990zł netto, czyli za ok. 44 grosze m2, a posadowiony na niej dom za 2.450 zł netto. REWELACJA !!! – tak na portalu społecznościowym komentuje decyzję radnych Ireneusz Dzienisiewicz. — Moi drodzy !!! Teraz nie pozostaje nic innego, jak korzystać z prawa do równego traktowania obywateli i składać wnioski do UM o zastosowanie specjalnej bonifikaty. Wam też się należy. Ważne, żeby przedstawić swoją sytuację życiową jako trudną, czy wręcz tragiczną. Wówczas można stać się posiadaczem najtańszych nieruchomości w galaktyce.

Analizując decyzję radnych, czy była ona słuszna, czy nie, warto wziąć pod uwagę fakt, że jeszcze 1,5 roku temu (kiedy opiniowano projekt uchwały) sytuacja finansowa rodziny była zgoła inna, niż dziś. Dzięki programowi 500+, który to miał za zadanie wyprowadzić rodziny wielodzietne z ubóstwa, doprowadził do tego, że dziś rodzina otrzymuje pomoc w kwocie 4000 zł. Ważne jest też to, że takiej sytuacji poprawy finansowej polskich rodzin, nikt przewidzieć nie mógł.

Być może decyzja obiecania bonifikaty zapadła zbyt wcześnie i teraz należałoby postawić się w sytuacji rodziny, której poczynione zostały pewne obietnice i jak mówi przysłowie „nie robić z gęby cholewy”. Z drugiej strony, jeżeli rodzina zdołała wyremontować dom za setki tysięcy złotych, to czy nie stać jej na wykupienie nieruchomości wraz z gruntem, za tak mały procent ? Za wiele pytań i dwie strony przeciwne, i praktycznie można by przyjąć, że każda z nich ma jakąś rację.

W naszej ocenie (oczywiście, jeżeli była taka możliwość) powinno zadziać się inaczej. Może trzeba było sprzedać nieruchomość za 1% wartości w 2015 roku z wyszczególnieniem jej „złego stanu technicznego”. Wtedy cena rynkowa była całkiem inna i przyznanie tak dużej bonifikaty na tamten czas, włączając w to sytuację finansową rodziny, byłoby całkiem uzasadnione. Dziś czasu nie cofniemy, ale zostajemy z nauką, że człowiek uczy się na błędach i pozostaje nadzieja, że nauka nie pójdzie w las [do radnych ; -)], i takie sytuacje będą rozpatrywane bardziej wnikliwie. Niesmaczne jest (delikatnie mówiąc) to, że rodzina ma prawdopodobnie znajomości w radzie miasta, i to budzi ogromne wątpliwości i sprzeciw.

 

O TYM PISALIŚMY WCZEŚNIEJ

Ich nowy dom

Komentarze