Miasto-gazeta.pl
ełcki portal informacyjny
foto: FB KRZYSZTOFA WILOCHA

Czuję za swój moralny obo­wią­zek napi­sać kilka słów na temat ełc­kiego budżetu, wszak w latach 2002-2006 byłem z-cą pre­zy­denta, a od 2010 r. jestem miej­skim rad­nym.
Dług w samo­rzą­dzie ni­gdy nie poja­wia się nagle (!) Samo­rząd to nie kasyno, gdzie mając sporo kasy w banku, nie­mal z dnia na dzień możesz zostać ban­kru­tem. W samo­rzą­dzie dług rośnie latami. A w Ełku?

Pod koniec 2006 roku, Tomasz Andru­kie­wicz roz­po­czął swoją pre­zy­den­turę, przej­mu­jąc dług mia­sta w kwo­cie ok. 24 mln zł przy docho­dach ogó­łem ok. 116 mln zł.
Od 2006 r. dług Ełku wzrósł 5-krot­nie, przy 2,8-krot­nym wzro­ście docho­dów ogó­łem. Jesz­cze gorzej wygląda to przy 2,3-krot­nym wzro­ście docho­dów z tytułu PIT, CIT, podat­ków i opłat lokal­nych, z któ­rych to fak­tycz­nie można spła­cać dług.

Jako czło­wiek stu­diu­jący nie­gdyś finanse i sta­ty­stykę oraz zarzą­dza­nie orga­ni­za­cjami, a także od 36 lat kie­ru­jący pracą zespo­łową – kre­dyt w każ­dej dzia­łal­no­ści uwa­żam za coś oczy­wi­stego. W samo­rzą­dzie rów­nież – cho­ciaż to „służba”, a nie „biznes” – koniecz­nym było przez ostat­nie lata zadłu­żać się, aby wyko­rzy­stać euro­pej­ską „rzekę fun­du­szy”. We wszyst­kim jed­nak musi być zdrowy roz­są­dek i dale­ko­wzroczna stra­te­gia. No, chyba że zdrowy roz­są­dek pod­po­wiada: „bierz, kiedy dają”, a stra­te­gią jest „po nas choćby potop”.
Trudno mi się oprzeć wra­że­niu, że w Ełku od jakie­goś już czasu mamy do czy­nie­nia z sytu­acją, którą w prze­wrotny spo­sób można przy­rów­nać do rodzica bie­ga­ją­cego po kom­plek­sie han­dlo­wym z gro­madą kocha­nych dzieci i kartą kre­dytową współ­mał­żonka. Wszę­dzie prze­ceny „świą­teczne” o 50–80% krzy­czą: – „Bierz mnie!!!”, a więc dosko­nała oka­zja do zaku­pów? To porów­na­nie to oczy­wi­sty żart, ale czy na pewno?

Przez kilka ład­nych lat przed gro­nem swo­ich przy­ja­ciół i zna­jo­mych, wielokrot­nie bro­ni­łem poli­tyki inwe­sty­cyj­nej mia­sta pro­po­no­wa­nej przez wło­da­rzy. Po pro­stu utoż­sa­mia­łem się z nią, uzna­jąc jed­no­cze­śnie, że zadłu­że­nie jest na bez­piecz­nym pozio­mie.
Jed­no­cze­śnie, w tym samym cza­sie, będąc w gru­pie lekko-opo­zy­cyj­nej, trudno nam było prze­bić się ze swo­imi wnio­skami, które uzna­wa­li­śmy za prio­ry­te­towe. My byli­śmy uparci, ale wło­da­rze rów­nież.

Po raz pierw­szy„żółte świa­tełko” ostrze­gaw­cze zapa­liło mi się w 2012 roku, kiedy zaczą­łem upo­mi­nać się o grupę naj­ni­żej zara­bia­ją­cych pra­cow­ni­ków jed­no­stek samo­rzą­do­wych (szkoły, przed­szkola, żło­bek). Nie cho­dziło mi o jakąś znaczną podwyżkę płac zasad­ni­czych, lecz o sys­te­mowe wyróż­nie­nie doświad­czo­nych dłu­go­let­nich pra­cow­ni­ków, poprzez wyłą­cze­nie z płacy mini­mal­nej ich dodat­ków sta­żo­wych. Prze­strze­ga­łem, że kie­dyś ten „wrzód” pęk­nie, a koszty będą nie­współ­mier­nie więk­sze.

No i stało się.
Od 2020 roku – czy się wło­da­rzom ełc­kim podoba, czy nie – to naj­ni­żej zara­bia­jący pra­cow­nicy samo­rzą­dowi zyskają dodat­kowo po 870 zł mie­sięcz­nie. Wcze­śniej radny z ulicy Pięk­nej mógł sobie tylko poga­dać i popi­sać wnio­sków wiele, ale z ustawą nie da się poga­dać, a skutki mamy już w przy­szło­rocz­nym budże­cie. Razem z innymi decy­zjami par­la­mentu, skut­ków tych decy­zji nazbiera się w 2020 roku łącz­nie kil­ka­na­ście mln zł.
Można się wście­kać i tłu­ma­czyć sobie, że „Koń naro­bił do studni, a koń nie mój”.
Co z tego narze­ka­nia i wyty­ka­nia „wino­waj­com”, skoro „stud­nia jest moja”. Gdyby z sza­cun­kiem trak­to­wano pracę pra­cow­ni­ków, a nie przed­kła­dano ponad nich przy­sło­wiowe „betony” i „jasełka”, to dzi­siaj ból (wia­domo czego) byłby znacz­nie mniej­szy.

Po raz drugi „żółte świa­tełko” ostrze­gaw­cze zapa­liło mi się w 2017 roku, kiedy kilku z nas rad­nych (Łączy nas Ełk) zawnio­sko­wa­li­śmy o bez­płatne bilety MZK dla dzieci i mło­dzieży szkol­nej. Naiw­nie wierzyliśmy, że to się nam uda, bo „Karta ucznia”, bo już „zaraz, zaraz”, no i temat wylą­do­wał na śmiet­niku innych wnio­sków. Od zawsze twier­dzę, że wśród wszyst­kich spraw naj­waż­niej­szy jest czło­wiek! Śro­dek cięż­ko­ści wydat­ków samo­rzą­do­wych powi­nien kon­cen­tro­wać się wokół „chleba”, a nie wokół„igrzysk”.

Trze­cie„żółte świa­tełko” ostrze­gaw­cze zapa­liło mi się pod koniec 2018 roku, kiedy nie spła­ciw­szy długu sprzed 10 lat, weszli­śmy w kolejne obli­ga­cje i zaczę­li­śmy wspi­nać się do poziomu pra­wie 100 mln zł zadłu­że­nia mia­sta. Od tego czasu, już około 40 razy na komi­sjach i na sesjach rady mia­sta Ełku, gło­suję „prze­ciw” wie­lo­let­niej pro­gno­zie finan­so­wej mia­sta, ponie­waż w tym wła­śnie doku­men­cie zawsze poda­wane jest zadłu­że­nie Ełku.
Nie twier­dzę jednoznacz­nie, że owo zadłu­że­nie jest nie­bez­piecz­nie wyso­kie. Ale na wielokrot­nie zada­wane przeze mnie pyta­nie: Jaki jest bez­pieczny poziom zadłu­że­nia – odpo­wie­dzi dotych­czas nie otrzy­ma­łem. Coraz czę­ściej więc myślę, że wła­dza może nie znać albo nie chcieć znać odpo­wie­dzi na powyż­sze pyta­nie. Jedna i druga odpo­wiedź jest fatalna (brak odpo­wie­dzi rów­nież).
15 listo­pada 2019 r. pozna­li­śmy pro­jekt budżetu na 2020 rok. W tym zadłu­że­nie Ełku na pozio­mie 118,85 mln zł.

Wtedy wła­śnie zapa­liło mi się czer­wone świa­tełko. STOP!!!
Po zsumowaniu wszystkich rat kapitałowych oraz kosztów odsetek od tych rat, faktyczne zadłużenie Ełku to ponad 155 mln zł.
W ofi­cjal­nym doku­men­cie przed­sta­wio­nym radzie mia­sta, wło­da­rze wska­zują defi­cyt budże­towy i źró­dła jego sfi­nan­so­wa­nia w spo­sób nastę­pu­jący – źró­dłem pokry­cia defi­cytu budże­to­wego w wyso­ko­ści 33.504.622 zł są przy­chody pocho­dzące: z emi­sji obli­ga­cji komu­nal­nych – 32.300.000 zł, […]. Zna­czy to nic innego jak rolo­wa­nie długu!
Wpraw­dzie brak jest defi­ni­cji for­malno-praw­nej dla okre­śle­nia „rolo­wa­nie długu publicz­nego”, ale uprasz­cza­jąc, można stwier­dzić, iż jest to spłata „długu sta­rego” poprzez zacią­gnię­cie „długu nowego”.

Należy pod­kre­ślić, że każde rolo­wa­nie długu, a tym bar­dziej długu publicz­nego – rodzi ryzyko, które sta­nowi pod­stawę dzia­łań ope­ra­cyj­nych i stra­te­gicz­nych.
To jesz­cze nie jest wszystko.

W pro­jek­cie budżetu na 2020 rok jest jesz­cze jeden „myk”.
Otóż spłatę rat kapi­ta­ło­wych wykupu obli­ga­cji wyemi­to­wa­nych w latach 2010-2018 pla­nuje się prze­su­nąć z lat 2021-2026 na lata 2030-2034. Ozna­cza to, że poli­tyka kre­dytowa obec­nie panu­ją­cej wła­dzy samo­rzą­do­wej w Ełku, ma nastę­pu­jące skutki: 75 mln zł będzie spła­cać następna ełcka wła­dza, ponie­waż obecna może rzą­dzić tylko do 2028 roku, lub jesz­cze gorzej: 123 mln zł będzie spła­cać następna wła­dza, jeżeli w 2023 roku obecna wła­dza nie wystar­tuje w wybo­rach lub te wybory prze­gra. No cóż. Niek­tó­rzy na­dal chwalą Gierka.
Rozu­miem, że wła­dza w samo­rzą­dzie się zmie­nia i następcy przej­mują zobo­wią­za­nia poprzed­ni­ków.
To jest natu­ralna kolej rze­czy, o ile pro­por­cje pozo­sta­wio­nego do spłaty zadłu­że­nia są roz­sądne lub – jak ktoś woli – przy­zwo­ite. Jeżeli zarzą­dza­jąc mia­stem przez 15 lat, do 2021 roku emi­tuje się obli­ga­cje na łączną kwotę 157 mln zł i dla następ­ców zosta­wia się do spła­ce­nia 117 mln zł (tj. 75%), to chyba coś tu jest nie tak…

Nadal pró­buję dociec, skąd ten pomysł, aby spłatę 21,5 mln zł kre­dytu (wykup obli­ga­cji) prze­su­nąć aż tak daleko w cza­sie? Pró­bo­wa­łem sam to wyli­czyć, zro­zu­mieć i oce­nić. Pomimo oczy­wi­stych upraw­nień rad­nego do infor­ma­cji publicz­nej, współ­praca ze skarb­ni­kiem przy „ogar­nię­ciu” przeze mnie tematu – ku memu zasko­cze­niu – należy do dziw­nie trud­nych. Na zadane pyta­nie otrzy­ma­łem „odbitą piłeczkę” z prze­sła­niem – „sam sobie poszu­kaj”. Można to ode­brać w różny spo­sób. Może jest tu po pro­stu tzw. dru­gie dno? Np. żeby radny nie „doko­pał się” do cze­goś? Iry­tu­jące jest to i dzie­cinne, ale ja wiem swoje, że mate­ma­tyki i logiki nie da się oszu­kać i prawda wyj­dzie wcze­śniej czy póź­niej. Jeżeli jesz­cze w sta­rej WPF pla­no­wało się w 2023 roku wyku­pić obli­ga­cje (tj. spła­cić dług) w kwo­cie 10,5 mln zł, a w nowym pla­nie w 2023 roku jest „0” obli­ga­cji do wyku­pie­nia, to wnio­sek jest pro­sty. W 2023 roku mia­sto Ełk nie ma zdol­no­ści spłaty zacią­gnię­tego długu! Dla­czego? Ponie­waż nie doko­nu­jąc tego prze­su­nię­cia spłaty długu, nie speł­nia się wymogu usta­wo­wego, okre­ślo­nego algo­ryt­mem w usta­wie o finan­sach publicz­nych.
I to nie jest domnie­ma­nie. To jest fakt! A to jest dopiero począ­tek pro­blemu z zadłu­że­niem mia­sta.

Któż to wie, ile jesz­cze obli­ga­cji zmu­szeni będziemy wyemi­to­wać? Czy ten swo­isty „rol­ling-dług-coaster” wła­śnie nabiera tempa? Dla obec­nej wła­dzy nie ma to kapi­tal­nego zna­cze­nia, bo i tak w 100% to wszystko spła­cać będzie następna wła­dza samo­rządu ełc­kiego. Na zakoń­cze­nie kilka słów o odpo­wie­dzialności (zbio­ro­wej rów­nież).
Pew­nie mam słabą pamięć albo z moim słu­chem już nie jest tak dobrze, ale jakoś ni­gdy nie sły­sza­łem, aby dzi­siej­sza ełcka wła­dza samo­rzą­dowa – przy oka­zji prze­ci­na­nia wstęg wielu, albo w prze­mó­wie­niach publicz­nych – zająk­nęła się, choć sło­wem o doko­na­niach swo­ich poprzed­ni­ków. Nar­ra­cja obec­nej wła­dzy samo­rzą­do­wej spro­wa­dza się do pro­stego prze­kazu, jakby Ełk samo­rzą­dowy zaczął być budo­wany po 2006 roku. Czyżby suk­ces w Ełku miał tylko jed­nego ojca?

Zupeł­nie ina­czej jest z odpo­wie­dzialnością. Ta z kolei zawsze jest zbio­rowa. To prze­cież radni (nie wło­da­rze) uchwa­lają wszyst­kie budżety i akcep­tują kre­dyty/obli­ga­cje. To ełccy radni są winni tak dużemu zadłu­że­niu mia­sta. Mogli prze­cież nie wyra­żać zgody na kolejne tran­sze emi­sji obli­ga­cji. Mogli? Mogli! Jak więc można by zmie­rzyć, w przy­padku nie­tra­fio­nych decy­zji, odpo­wie­dzialność wło­da­rzy i rad­nych? Komu należą się więk­sze słowa kry­tyki? Wło­da­rzom, czy rad­nym? Pre­zy­dent przed­kłada pro­jekty uchwał (pro­po­nuje), a Rada Mia­sta je uchwala (decy­duje).
Pre­zy­dent Ełku jest jeden, ale nad­zo­ruje pracę ok. 200 pra­cow­ni­ków (tylko w urzę­dzie!), wyda­jąc im bez­po­śred­nio lub pośred­nio pole­ce­nia, pre­cy­zu­jąc swoje ocze­ki­wa­nia i prio­ry­tety. Ma niczym nie­skrę­po­wane prawo do decy­do­wa­nia i dobie­ra­nia sobie współpra­cow­ni­ków/doradców z tych naj­zdol­niej­szych, naj­mą­drzej­szych i naj­pra­co­wit­szych. Około 200 inte­lek­tów two­rzy doku­menty, a na końcu i tak pre­zy­dent decy­duje o tym, co tra­fia na salę obrad rady mia­sta.

Rad­nych Mia­sta Ełku jest 23. Żaden z nich nie ma jed­nak ani armii pra­cow­ni­ków, któ­rzy mogliby przetwo­rzyć i zwe­ry­fi­ko­wać doku­men­ta­cję przed­kładaną przez pre­zy­denta, ani też nie dys­po­nuje wszyst­kimi infor­ma­cjami źró­dło­wymi, które leżą u pod­staw two­rze­nia pro­jektów uchwał. Każdy z rad­nych może zada­wać pyta­nia, zwra­cać się o infor­ma­cje, które i tak przy­go­to­wuje „armia pre­zy­denta”. Najczę­ściej radni po pro­stu ufnie pole­gają na doku­men­tach skła­da­nych przez pre­zy­denta wraz z uza­sad­nie­niem przy­go­to­wa­nym przez urzęd­ni­ków.
To, że niektó­rzy radni w zaci­szach klu­bo­wych pomiesz­czeń mogą być „sta­wiani do pionu” i „łamani kołem” (aby na sesjach sza­ble ster­czały na sztorc w cza­sie gło­so­wań), nie ma tu nic do rze­czy. Zaw­sze wszyst­kie strony pono­szą odpo­wie­dzialność przed Ełcza­nami. I wło­da­rze i radni (!) Tyle tylko, że w ełc­kim samo­rzą­dzie, w oce­nie zwo­len­ni­ków wło­da­rzy – suk­ces ma jed­nego ojca, a porażka przy­pi­sana jest dla 12 raj­ców. A skoro tak, to zasadnym jest pytanie postawione w tytule Quo vadis prezydencie?
Krzysz­tof Wiloch –radny mia­sta Ełku

Komentarze

26 Komentarze

  • Panie Wiloch. Byliśmy świadkami jak ten niby skarbnik obraził Pana. Wiemy że złożył Pan na niego skargę i obiecał nas wyborców poinformować. Czy może Pan już to zrobić czy wszystko się rozmyło jak to w tym urzędzie bywa.

Comments are closed.