Rafał Karaś: I’m So Excited. No, ja panie…niestety nie

Wymiękam. Serio. Lubię się śmiać, ale z sytuacji, które wywołują uśmiech na twarzy, a nie śmieszność. Do spraw samorządowych podchodzę bardzo konserwatywnie. Chcę szacunku dla wyborcy i traktowania spraw miejskich, do których podchodzi się z powagą.
reklama

Tymczasem, w tegorocznej kampanii wyborczej nie można uniknąć porównań do cyrku. Nie, nie chodzi o kolorowe namioty czy klaunów, choć czasem i te elementy można zauważyć na politycznej scenie. To raczej wesołe paradoksy, absurdalne manewry i nieoczekiwane sztuczki, które czasami sprawiają, że kampania wyborcza przypomina widowisko cyrkowe.

Rafał Karaś, jeden z kandydatów na prezydenta Ełku, zdecydowanie (znaczy ambitnie?) zaprezentował swoją wizję dotyczącą rozwoju miasta. W jednym ze swoich materiałów wyborczych wyraził stanowczy sprzeciw wobec budowy sklepów wielkopowierzchniowych w centrum Ełku, argumentując to spadkiem biznesu oraz niepowodzeniem mniejszych działalności na tej powierzchni. Czy jednak jego postawa to prawdziwa troska o lokalny biznes, czy tylko tani chwyt wyborczy?

Przede wszystkim, należy zastanowić się, do kogo kierowana jest ta deklaracja. Czy Karaś rozmawia z lokalnymi przedsiębiorcami, słucha ich potrzeb i obaw, czy może raczej odwołuje się do masowych nastrojów, aby zdobyć poparcie wyborców? Nie ma co ukrywać, że budowa sklepów wielkopowierzchniowych przyciąga kontrowersje.

Jak zostanę prezydentem miasta Ełku, nie pozwolimy budować sklepów wielkopowierzchniowych w centrum miasta. Tak powinno się dziać, ale na obrzeżach. (sic). To słowa Rafała Karasia. Jednakże tak się właśnie dzieje w naszym mieście. „Rolnik” czy inne zagospodarowanie powierzchni handlowej w ciągu kamienic — to obiekty istniejące w Ełku od lat. To, że Karaś obiecuje, że nie pozwoli na budowę „galerii” w centrum to „najprawdziwsza prawda”. Po prostu. W centrum Ełku nie ma miejsca na budowę takich obiektów handlowych.

Każdy przedsiębiorca chciałby, aby miasto wspierało lokalny biznes i stwarzało korzystne warunki dla rozwoju. Może lepszym rozwiązaniem byłoby stworzenie programów wsparcia dla lokalnych przedsiębiorstw, inwestowanie w infrastrukturę oraz promowanie innowacyjnych rozwiązań? No i potrzeba nowego pomysłu na „centrum”.

Warto zastanowić się, czy deklaracje wyborcze Rafała Karasia są wyrazem autentycznych intencji, czy tylko chwytem na głosy wyborców. Działania w kampanii wyborczej mogą często wydawać się obiecujące, ale mogą prowadzić do rozczarowania, a mowa trawa czasami znika szybciej niż myślimy.

W kampanii wyborczej każdy kandydat obiecuje cuda, ale czy rzeczywiście mają one szansę na realizację? Rafał Karaś, jako kandydat na prezydenta Ełku, wydaje się zapominać o istotnym fakcie — bez poparcia rady miasta, nawet najlepsze pomysły mogą pozostać jedynie na papierze.

Wystarczy spojrzeć na problematyczny zamek w Ełku. Rafał Karaś obiecuje rozwiązanie tej kwestii „raz na zawsze”, ale czy rzeczywiście ma na to wpływ? Jako pojedynczy prezydent nie ma on władzy absolutnej — potrzebuje poparcia rady miasta, aby wprowadzać zmiany i realizować obietnice wyborcze. No i jak to „raz na zawsze” ma wyglądać- bo ja nie wiem. Nie wiem, czy wie to sam Karaś?

Hasło wyborcze „ambitny Ełk” nie ma, jak dla mnie, nic wspólnego z ambicją.

Wspomnę o odśnieżaniu. Jasne, zimą może być problem z odśnieżaniem ulic i chodników, ale czy to naprawdę najważniejsza sprawa, którą musi rozwiązać prezydent miasta? Nie wydaje się, aby odśnieżanie było kluczowym wyzwaniem dla rozwoju Ełku. W czasach, gdy potrzebujemy rozwoju infrastruktury, wsparcia dla przedsiębiorców i inwestycji w edukację, odśnieżanie wydaje się bardziej być prezentem na Mikołajki niż realnym planem rozwoju miasta.

A co z tymi zabawnymi rolkami?

Nie ma co ukrywać, że Rafał Karaś potrafi przyciągnąć uwagę swoim ekstrawaganckim stylem. Jednak, czy durne rolki, aby zwrócić na siebie uwagę, to naprawdę sposób na skuteczną kampanię wyborczą? Może lepiej skoncentrować się na merytorycznych propozycjach i konkretnych planach działania dla dobra miasta?