W tym roku słynne na cały świat mazurskie zawody balonowe lepiej dostrzegalne były na fejsbuku niż na ełckim niebie. Przysporzyło to sporego bólu głowy lokalnym piśmiennikom, którzy nie mieli okazji dać upustu swojej grafomanii. Frazy w stylu: „kolorowe owale żeglowały po ełckim niebie” odeszły w niebyt. I nie jest też prawdą, że to za sprawą podobnych, podlaskich zawodów, które w tym samym czasie rozgrywane były w Białymstoku. To niemożliwe, gdyż ełckie imprezy są jedyne i niepowtarzalne i nikt innych takich nie ma, a cały świat nam ich zazdrości. Swoją drogą zdanie: „Majestatyczne sterowce napełniane helem żeglowały po news feedach” też brzmi zachęcająco i można wokół niego omotać się niezłym „pijarem”.
À propos „pijaru”. Obarczanie prezydenta miasta winą za upadek ełckich sklejek to tania demagogia i populizm.
Takie samo bałamuctwo, jak puszenie się na konferencjach prasowych prezentacjami wykresów prezentujących wskaźniki najniższego bezrobocia w historii (no może nie całej, ale tej najnowszej z pewności) miasta. Słowa w propagandowym maglu nabierają innego znaczenia. Nazywanie „inwestycją” budowy skalnego parku na jednym z osiedli to daleko posunięte chwalipięctwo.
Inwestycja to chyba coś, co przynosi zysk. Rozumiemy, że w tym przypadku nie chodzi o zysk materialny, ale jakiś duchowy, wspólnotowy, łączący sąsiadów nicią społecznych więzi. Inne rozwiązanie tej tajemniczej nazwy („inwestycja”) jawi się banalnie i nie przyszłoby nam na myśl — przecież ktoś ze znajomych królika nie śmiałby na tym przy okazji nieźle zarobić.
Koniec tego czarnowidztwa, czepialstwa i krytykanctwa. Są wakacje, jest ciepło, sezon ogórkowo-urlopowy w pełni. Obserwując profil społecznościowy jednego ze skądinąd bardziej sympatycznych radnych miejskich, zaobserwowaliśmy ciekawy trend.
Jedziesz na urlop? Nie zapomnij wziąć ze sobą ełckich gadżetów reklamowych! Tym samym tubylcza ludność Albanii, Cypru, Chorwacji, Malty, a już z pewnością Helu, Władysławowa, Zakopanego i Karpacza rozkocha się w Ełku i przybieży doń stadnie na swój wypoczynek. Wystarczy tylko chcieć i nie narzekać. Pakujemy w walizki zdobione ełckim logo długopisy, ulotki, szaliki, power-banki, parasolki i co tam jeszcze wyprodukowano na koszt podatnika (oczywiście ku chwale ojczyzny, dając zarobić lokalnym firmom, dzięki czemu wiadomo — rozwój i najniższe bezrobocie w historii) i ruszamy w podróż po Polsce albo Europie.
Tym samym, odpoczywając, nie tylko próżnujemy, ale stajemy się pożyteczni — reklamujemy przecież kochany Ełk. Ełk — Kocham to, I love you, #mojemiasto, #wakacje, #infantylizm, #odpoczynek, #dziecinada #relaks. Jak umieścimy jeszcze na „społecznościówkach” takie hashtagi, to nie ma zmiłuj się – tłumy gimnazjalistów (tak, wiemy, że już takowych nie ma, chodzi o stan umysłu i kieszeni) zlecą się do nas jak mistrzowie baloniarstwa na kolejne zawody.