Co roku latem województwo warmińsko-mazurskie odwiedzają setki tysięcy turystów, którzy spędzają czas nad jeziorami. Niestety wielu z nich staje się bohaterami interwencji wynikających z ich bezmyślności, ignorowania zasad bezpieczeństwa oraz łączenia wodnej rekreacji z alkoholem. Nie zawsze lepszym przykładem są miejscowi, którzy także zapominają, jak bezwzględnym żywiołem potrafi być woda.
Od początku sezonu wodnego, czyli od 1 maja do 2 lipca, na Warmii i Mazurach utonęło już 16 osób. Połowa z nich to turyści. Wśród ofiar jest jedna kobieta, pozostali to mężczyźni – w większości w średnim wieku. Według ustaleń policjantów, większość z nich przed wejściem do wody piła alkohol.
W tym roku policjanci wielokrotnie interweniowali wobec osób, które tracą zdrowy rozsądek w kontakcie z wodą. To m.in. żeglarze wypływający mimo niesprzyjających warunków czy osoby awanturujące się w miejscach publicznych. Utonięcia, do których doszło od początku maja, dotyczyły zarówno przyjezdnych, jak i mieszkańców regionu. Wszyscy – przez lekkomyślność i alkohol – zapłacili najwyższą cenę.
Mrągowo: tragiczny finał kąpieli nad jeziorem Czos
We wtorek (2 lipca) około godziny 14:30 policjanci z Mrągowa zostali poinformowani, że z jeziora Czos wyłowiono mężczyznę. Ciało unosiło się wcześniej na powierzchni wody. Ze wstępnych ustaleń wynika, że 42-letni mieszkaniec Mrągowa spędzał czas nad wodą ze znajomym – od godzin porannych pili alkohol, a w międzyczasie kilkukrotnie wchodzili do jeziora, by się ochłodzić. Po jednej z takich kąpieli mężczyzna nie wrócił na brzeg. Gdy kolega zauważył ciało unoszące się na wodzie, wyciągnął je z pomocą innych osób i podjął próbę reanimacji. Niestety – bezskutecznie. Mężczyzny nie udało się uratować.
Zaginął w Giżycku, odnalazł się w Białymstoku
Do niecodziennego zdarzenia doszło pod koniec czerwca. Czterech mężczyzn z Radomia przyjechało do Giżycka. Planowali wspólny rejs po jeziorze Niegocin, jednak ze względu na uszkodzenie łodzi pozostali w porcie, nocując na pokładzie.
Po dwóch dniach dwaj z nich wrócili do domu. Pozostali postanowili „umilić” sobie czas alkoholem. Wieczorem 72-latek opuścił łódź w poszukiwaniu toalety i nie wrócił. Gdy jego kompan zorientował się, że zaginął i nie potrafił go odnaleźć, zgłosił zaginięcie służbom. Poszukiwania trwały kilkanaście godzin.
Zakończyły się po odnalezieniu mężczyzny… na przystanku autobusowym w Białymstoku. Był kompletnie pijany i trafił do izby wytrzeźwień. Po wytrzeźwieniu przyznał, że ostatnie, co pamięta, to pobyt na łódce w Giżycku – nie wie, jak znalazł się ponad 200 km dalej. Skontaktował się z rodziną i wrócił do domu.
Dwa dni – dwie interwencje wobec tego samego mężczyzny z Płocka
W czwartek (26 czerwca) w nocy policjanci z Mikołajek interweniowali w jednym z hoteli po zgłoszeniu o mężczyźnie, który wtargnął na jego teren, twierdząc, że jest ścigany. Zachowywał się agresywnie, obrażał innych gości, opowiadał zmyślone historie. Nie był zakwaterowany w hotelu. Wezwani funkcjonariusze ustalili, że to 51-letni mieszkaniec Płocka, który był wyraźnie zdezorientowany. Odmówił opuszczenia hotelu, wszczynał awantury i używał wulgaryzmów. Został zatrzymany do wytrzeźwienia i ukarany trzema mandatami – po 500 zł każdy.
Jednak nie był to koniec jego „wyczynów”. Kolejnej nocy – w piątek tuż przed 1:00 – ten sam mężczyzna wskoczył do Jeziora Mikołajskiego w ubraniu i butach, po czym zaczął wzywać pomocy. Gdy świadkowie próbowali go wyciągnąć, oddalał się od brzegu. Ostatecznie został wyciągnięty przez kolegę i przytrzymany do przyjazdu policji – usiłował bowiem wskoczyć do jeziora po raz kolejny. Jego stan nie wymagał hospitalizacji, jednak ze względu na ryzykowne zachowanie i stan upojenia ponownie trafił do policyjnej izby wytrzeźwień. Zgodnie z przepisami – za ten pobyt również zostanie obciążony kosztami.
opr. na podstawie źródła KPP Ełk