Co robi przewodniczący rady Michał Tyszkiewicz? Zamiast uruchomić przewidzianą prawem procedurę, kieruje sprawę do prezydenta miasta z prośbą o… opinię prawną. Tak – zamiast działać, oddaje decyzję komuś, kto sam w tej sprawie nie powinien mieć nic do powiedzenia. Co więcej – prezydent jest powiązany umową z jednym z tych radnych.
To nie jest nieporozumienie. To nie jest nieświadomość. To jest celowe granie na czas i rozmywanie odpowiedzialności. Pytanie tylko – w czyim interesie?
Radny to nie gmina. Interes prawny ma osoba, nie urząd
Nie dajmy się nabrać na urzędniczą nowomowę. W sprawie o wygaszenie mandatu interes prawny ma wyłącznie radny – bo to jego prawa są zagrożone. To on może się bronić, to jego dotyczy postępowanie. Gmina jako instytucja nie ma tu nic do rzeczy.
Dlatego prawnicy miejscy nie mogą „reprezentować” radnego. Nie mogą być jego obrońcami. Nie mogą oceniać wniosku merytorycznie, kwestionować dowodów ani analizować umów. Ich jedynym zadaniem – jeśli już – jest sprawdzić, czy wniosek formalnie „się zgadza”. I czy redakcja postąpiła zgodnie z prawem. Warto też przypomnieć , że nie jest to pierwszy wniosek redakcji.
Korzystanie z publicznych zasobów?
Zwracamy uwagę na jeszcze jeden, szczególnie niepokojący aspekt. Skierowanie przez przewodniczącego wniosku do biura prawnego prezydenta – w sprawie prywatnego interesu radnego – może być traktowane jako korzystanie z zasobów finansowych miasta w celu ochrony konkretnej osoby.
Prawnicy opłacani z pieniędzy publicznych mają służyć interesowi mieszkańców, a nie pełnić funkcję tarczy dla osób uwikłanych w potencjalny konflikt interesów. Władza lokalna nie może traktować miejskiego budżetu jak wspólnej kasy do gaszenia swoich problemów politycznych.
Komedia urzędnicza. Tylko że to groźna komedia
To, co wyprawia przewodniczący Tyszkiewicz, to urzędniczy cyrk – niestety kosztowny i dla demokracji szkodliwy. Oddaje sprawę w ręce tych, którzy nie powinni jej dotykać. Naszym zdaniem tworzy wrażenie legalizmu, byle tylko ominąć sprawnie pochylenie się nad wnioskiem.
Czy dlatego, że nie wie? Nie wierzymy. Wie doskonale. Ale woli zagrać na przeczekanie. I liczy, że nikt się nie połapie. Tylko że to nie jest prywatny folwark. To rada miasta. I są konkretne obowiązki.
Jak to powinno wyglądać?
Prosto:
1. Wniosek trafia do komisji – rewizyjnej lub skarg, wniosków i petycji,
2. Komisja analizuje sprawę i przedstawia rekomendację,
3. Rada głosuje uchwałę: o wygaszeniu albo o odmowie,
4. Jeśli nie podejmie uchwały – sprawę przejmuje wojewoda,
5. W razie sporu – decyduje sąd administracyjny.
To wszystko. Żadnego kombinowania, żadnych opinii „po znajomości”, żadnych wycieczek po alibi do zaprzyjaźnionych gabinetów.
Wierzę, że biuro prawne prezydenta zachowa się zgodnie z obowiązkami i ograniczy swoją rolę do formalnej analizy wniosku, nie wchodząc w ocenę merytoryczną czy obronę interesów radnych.
Wierzę również, że przewodniczący Rady Miasta Ełku, Michał Tyszkiewicz, w końcu skieruje sprawę do odpowiedniej komisji i uruchomi właściwą procedurę – tak, jak przewiduje prawo.
Tyle że radni, których dotyczą wnioski o wygaszenie mandatów, pochodzą z klubu „Dobro Wspólne” – tego samego, który sprawuje faktyczną kontrolę nad komisjami. To sprawia, że procedura, która powinna być przejrzysta i bezstronna, staje się ogromnym wyzwaniem.
To właśnie „Dobro Wspólne” jest dziś największym problemem dla transparentności i praworządności w tej sprawie. Gdy osoby powiązane z klubem decydują o tym, czy ich koledzy zachowają mandaty, zaufanie mieszkańców może szybko runąć.
Wierzę jednak, że zdrowy rozsądek i poczucie odpowiedzialności wezmą górę nad partykularnymi interesami. Bo tylko wtedy „dobro wspólne” przestanie być pustym hasłem, a stanie się realnym fundamentem samorządności.
Przewodniczący rady miasta, Michał Tyszkiewicz, popełnia coraz częściej szereg poważnych błędów. Zamiast działać zgodnie z przepisami i dbać o transparentność, podejmuje decyzje, które podważają zaufanie do całej instytucji.
W efekcie Tyszkiewicz kompromituje nie tylko siebie, ale i Radę Miasta Ełku jako całość. Jeśli dalsze kroki będą podjęte w podobnym stylu, pojawia się pytanie: czy nie nadszedł już czas na zmianę przewodniczącego, który potrafi prowadzić radę z większą odpowiedzialnością, jasnością i poszanowaniem prawa?
Mieszkańcy Ełku zasługują na radnych i przewodniczącego, którzy nie boją się stawiać czoła trudnym tematom, a nie rozgrywać je na swoją korzyść.
Nie odpuścimy
Będziemy patrzeć. Będziemy drążyć. Będziemy przypominać: mandat radnego to nie przywilej z nadania – to obowiązek działania zgodnie z prawem.
I jeśli prawo zostało złamane – to nie pomoże żaden parasol z urzędu, żadna umowa, żadne „niezobowiązujące” opinie.