Film Kler obejrzałam. Osobiście mnie nie wzruszył, nie zadziwił, ale oficjalnie pokazał to, o czym mówiło się od dawna. Seks, władza, pieniądze i polityka, to obrazy, które najbardziej wybrzmiały. Film na pewno nie jest przeciw wierze i przeciw samemu Kościołowi. Pokazuje patologie w tym środowisku. Zaczęłam zadawać sobie pytanie, czy w moim mieście jest miejsce dla „Kleru”?
W opinii powszechnej mieszkańców panuje przekonanie, że zbyt duży wpływ na władze naszego miasta mają osoby związane ze środowiskiem kościelnym. Panuje też przekonanie, że ełcka Caritas „może” w Ełku bardzo dużo. Nigdy jednak nie zastanawiałam się nad tym, ale przypominała mi się pewna sytuacja z dawnych lat, która być może była namiastką „współpracy” samorządu z księdzem Dariuszem Kruczyńskim, wieloletnim dyrektorem Caritas. O sprawie pisano w 2009 roku. Jednak o jej szczegółowym przebiegu i zakończeniu nie pisał już chyba nikt.
Mieszkanie w zabytkowej kamienicy
Mieszkanie komunalne w kamienicy przy ulicy Kościuszki 20 składało się z trzech pokoi. Dwa z nich, na podstawie umowy najmu z miastem, zajmowała pani Jadwiga. Pozostałe pokoje zajmowali inni lokatorzy. Wspólnie do dyspozycji mieli łazienkę, kuchnię oraz korytarz.
Zameldowana od 1961 roku mieszkanka kamienicy co jakiś czas wyjeżdżała do Stanów Zjednoczonych do rodziny oraz do Niemiec w celach zarobkowych. Za swoje centrum życiowe uważała jednak mieszkanie, będące przedmiotem najmu. Wracała do Polski w różnych okresach, na wakacje, święta. Jej dłuższą nieobecność zgłosił pisemnie do spółki „Administrator” jeden z mieszkańców dzielących z nią komunalne mieszkanie, który wkrótce zmarł. Na podstawie tego doniesienia, Urząd Miasta Ełku postanowił wymeldować i eksmitować ełczankę, po czym podpisać umowę na wynajem wspomnianego mieszkania z ełcką Caritas. Kobieta nie zgodziła się z decyzją ełckiego urzędu, a sprawy znalazły swój finał w sądzie. Po wieloletniej batalii udało jej się obronić swoje mieszkanie, swoje „zameldowanie” oraz doprowadzić do rozwiązania umowy miasta z Caritas. Gmina Miasto Ełk, Caritas przegrały sprawy w sądzie. Ale po kolei.
Rok 2009. Rozprawa sądowa mieszkanki Ełku o eksmisję i wymeldowanie
Miasto Ełk 28 października 2008 roku na podstawie doniesienia o niby wieloletniej nieobecności lokatorki wypowiedziało pani Jadwidze umowę najmu z zachowaniem 6 — miesięcznego terminu wypowiedzenia, czyli do 30 kwietnia 2009. Datę okresu wypowiedzenia podważył Sąd Rejonowy, gdyż uznał, że wypowiedzenie powinno obowiązywać do 30 maja. Jako przyczynę wypowiedzenia wskazało fakt niezamieszkiwania lokatorki w przedmiotowym lokalu od co najmniej 3 lat, mimo że ta jeszcze w sierpniu tego samego roku zwróciła się z prośbą o wykup mieszkania w trybie bezprzetargowym, gdyż była jego wieloletnim najemcą.
„Miasto” odmówiło sprzedaży lokalu i jeszcze podczas trwającej procedury, czyli przed rozwiązaniem umowy najmu z panią Jadwigą podpisało umowę na wynajem mieszkania z ełcką Caritas, która chciała utworzyć w ww. lokalach grupy usamodzielnienia się wychowanków domu dziecka. Jednak na powstanie takiej placówki w tym lokalu wspólnota mieszkaniowa nie wyraziła zgody.
Gmina Miasto Ełk wystąpiła więc przeciwko pani Jadwidze z pozwem o eksmisję, w którym domagała się, aby kobieta opróżniła i wydała lokal mieszkalny położony przy ulicy Kościuszki 20.
Dzika eksmisja
Poszkodowana, po powrocie z zagranicy nie mogła zamieszkać w swoim domu, odłączono tam nawet prąd. Co więcej, zanim jeszcze skończyła się umowa najmu, Caritas, bez jej wiedzy i zgody rozpoczęła już remont kuchni i łazienki.
W listopadzie 2008 r. pracownicy spółki „Administrator” działając w imieniu miasta Ełk, włamali się do zajmowanego przez ełczankę lokalu, wyłamali zamki i wyrzucili z jej mieszkania wszystkie rzeczy: meble, rzeczy osobiste, sprzęty i przedmioty gospodarstwa domowego. Zniszczono jej łazienkę, zlikwidowano instalację elektryczną i gazową, zamurowano drzwi do kuchni z najmowanego przez nią pokoju.
— Nie mogę tego przeboleć — mówiła wówczas (2009 r.)
Rozmaitościom Ełckim pani Jadwiga. — Nie ma mebli, dokumentów, ani pamiątek po rodzicach. W pokoju wisiał piękny zabytkowy obraz z gobelinu z 1940 lub 1950 roku, był dla mnie bardzo cenny. Miałam XIX-wieczne modlitewniki oprawione w skórę. Nie rozumiem, jak zarządca budynku może tak bezkarnie włamać się do mieszkania lokatora i wyrzucić przez okno dorobek całego życia.
Pełnomocnik lokatorki postanowił wtedy zawiadomić o całym zajściu policję i prokuraturę.
Spółka „Administrator” nie miała jednak sobie nic do zarzucenia. Jak wówczas stwierdziła, doszło do nieporozumienia.
Wygrana w sądzie
Sąd Rejonowy w Ełku oddalił powództwo Gminy Miasto Ełk o eksmisję, co oznacza, że działania „miasta” i Caritas były niezgodnie z prawem. Dodatkowo sąd ocenił krytycznie zeznania świadków, którzy zeznawali na korzyść miasta. Jak się okazało, byli to świadkowie, którzy nie mieszkali w Ełku. Nadto osoby te były skonfliktowane z panią Jadwigą. W uzasadnieniu sądowym napisane jest też, że „nie ma znaczenia czy były to rzeczy zabytkowe, przedstawiające wartość materialną, czy jedynie wartość sentymentalną. Takie zachowanie powinno być ocenione krytycznie, przejawiające się brakiem poszanowania praw wynikających z ustawy zasadniczej. Z uwagi na wadliwość i bezskuteczność wypowiedzenia umowy najmu żądanie eksmisji pozwanej z lokalu było niezasadne”.
Od wyroku ełckiego sądu „miasto” się odwołało. Na szczęście dla lokatorki Sąd Okręgowy w Olsztynie oddalił apelację „miasta” i tym samym uznał, że odwołanie było całkowicie bezzasadne, a działania „miasta” bezprawne. Ełczanka, po raz drugi wygrała sprawę z „miastem Ełk”.
Wydawałoby się, że wygrane sprawy powinny zakończyć jej bój i gehennę, jaką przeszła w tym czasie. Jednak ta musiała walczyć jeszcze o odszkodowanie za stracone rzeczy oraz doprowadzić do rozwiązania umowy najmu między „miastem” a Caritas ełcką. Wszystkie sprawy zakończyły się dla niej pozytywnie, a dziś jest już właścicielem mieszkania.
Przegrana miasta
„Bandycka” procedura opróżniania mieszkania jest co najmniej dziwna. Bo jeśli lokatorka miała okres wypowiedzenia do 30 kwietnia 2009 roku, to dlaczego jeszcze w trakcie trwania tego okresu włamano się do jej mieszkania, bo zrobiono to w listopadzie 2008 r., a już 22 grudnia 2008 r. podpisano umowę najmu z Caritas?
„Miasto” w tym czasie przekonywało na łamach lokalnej gazety, że działało zgodnie z prawem.
— Kobieta przez 15 lat zamieszkiwała w Stanach Zjednoczonych, potwierdzili to pozostali lokatorzy na piśmie w dniu 4 stycznia 2007 roku — wyjaśniał wtedy Artur Urbański, z-ca prezydenta Tomasza Andrukiewicza. — Decyzja o wypowiedzeniu lokalu jest podejmowana na podstawie rzetelnych informacji i przy stuprocentowej pewności. Mamy 131 osób oczekujących na przydział lokalu socjalnego, 27— czeka na mieszkanie komunalne. W sytuacji, gdy w kolejce czeka tylu potrzebujących, nie możemy pozwolić na to, by mieszkanie stało puste — uzasadniał Artur Urbański.
Należy w tej sytuacji zadać pytanie, czy ełcki samorząd i spółka mu podległa zachowała się podobnie jak czyściciele warszawskich kamienic? Czy ełcka Caritas była wpisana w kolejkę oczekującą na mieszkanie? Czy była wśród tych, przywołanych przez Urbańskiego 27-u czekających na mieszkanie komunalne?
Jeżeli wszystko było rzetelne i „miasto” miało stuprocentową pewność, że postępuje zgodnie z prawem, to dlaczego dwukrotnie przegrało sprawy w sądzie, a koszty procesów obciążyły budżet miasta? Sprawę dla miasta Ełku i Caritas prowadził Zbigniew Rachwalski, radca prawny Urzędu Miasta Ełku, pełniący tę funkcję do dziś.
Z uwagi na obszerność materiału dowodowego, sprawę opisaliśmy skrótowo, jednak jeszcze do niej wrócimy. Źródło: Akta spraw sądowych.