Renata Szymaszko

„Czy mogę w tym miejscu umrzeć?”. Rozpaczliwy apel radnego Nikodema Kemicera

reklama

Dziś podczas obrad sesji miejskiej głośno wybrzmiał apel radnego Dobra Wspólnego Nikodema Kemicera w sprawie problemów lokalowych, które dotknęły Stowarzyszenie MONAR Schronisko dla Osób Bezdomnych MARKOT w Ełku.

Kłopoty zaczęły się od zmiany przepisów, które wprowadził ustawodawca. Chodzi mianowicie o spełnienie minimalnych standardów noclegowni, schronisk dla osób bezdomnych, których ełcka placówka w obecnym budynku nie może zachować.

Mówiąc najprościej: takie placówki muszą np. zapewnić odpowiedni metraż — nie mniej niż 3 m2/osobę. W pomieszczeniach z łóżkami piętrowymi nie mniej niż 2 m2/osobę. Co oznacza, że w obecnym budynku schroniska znajduje się za dużo osób.

Obecna placówka mogłaby pozostać i dalej funkcjonować, ale kierownik Monaru, Nikodem Kemicer, mówiąc brzydko, musiałby „pozbyć” się paru swoich podopiecznych, a to jak mówi w rozmowie z nami, nie wchodzi w grę. — Kogo mam wskazać palcem i powiedzieć, że musi opuścić swój dom.

Jednym wyjściem z tej sytuacji jest znalezienie nowego miejsca na placówkę, które pomieści wszystkie osoby potrzebujące pomocy. Z tym jednak jest problem, bo jak twierdzi kierownik, nie widzi na to, jak na razie szans. Dlatego też wystąpił podczas dzisiejszej sesji miejskiej, w imieniu swoich podopiecznych, z rozpaczliwym apelem o pomoc.

— Coraz częściej zaczyna do mnie docierać, że Ełk to ulice, chodniki, budynki, drzewa, samochody, parkingi, ale nie ludzie — mówi Kemicer.

Posłuchaj apelu

Odpowiedź ełckich włodarzy i radnych na apel radnego

Apel Nikodema Kemicera poparły kluby opozycyjne. Już niedługo w tej sprawie ma odbyć się specjalna debata poświęcona przyszłości placówki.