Urszula Podurgiel. Z babą o polityce

reklama

Kiedy szłam na ten wywiad, długo się zastanawiałam, jak potoczy się rozmowa z kobietą, którą praktycznie znam tylko ze słyszenia. Aby dowiedzieć się o niej więcej, poszperałam to tu, to tam. Byłam ciekawa osoby, która jest jak „maszyna”, która twardo stąpa po ziemi i która wie, kiedy trzeba tupnąć obcasem, aby wychodzić swoje. Szefowa stowarzyszenia Adelfi, które to ma za zadanie „kreować i zmieniać to, co jest możliwe”. Zdecydowana, pewna siebie i przede wszystkim wiedząca, czego chce od życia — Ula Podurgiel.

Kim jestem?
— Przede wszystkim jestem i czuję się kobietą. Ale taką wielowymiarową, bo jestem mamą, ale też i kobietą, która chce patrzeć na tę kobiecość w zupełnie inny sposób, niż tradycyjny. Która chce żyć, być aktywną, decydować o sobie, która chce mieć przede wszystkim wpływ na własne życie.
Jestem szefową stowarzyszenia Adelfi i założycielką fundacji Kocham Jaśka.

Co robimy?
— Jesteśmy stowarzyszeniem miejskim, tak mówimy o sobie. Chcemy, aby w tym mieście była przestrzeń dla wszystkich i żeby wszyscy się w tym naszym mieście dobrze czuli. Wychodzę z założenia, że to człowiek jest najważniejszy. I przyjmujemy go takim, jakim on jest.
—W stowarzyszeniu są ludzie głęboko wierzący i neopoganie, naprawdę przeróżni w swoich poglądach. I mimo wielu różnic dogadujemy się.

Czy jest miejsce dla kobiet  w polityce w naszym mieście?
— Ciasno trochę. My kobiety umiemy wpływać pozytywnie na władzę. Mamy tylko 3 panie, które są w radzie miasta. Natomiast czy jest miejsce? Na pewno być powinno, ale oznacza to, że kobiety, muszą sobie to miejsce zrobić. Kobiety mają tysiąc fajnych cech, przede wszystkim słuchamy inaczej. Dbamy o ludzi i o relacje, i chciałybyśmy, aby dobrze było wielu osobom. Najpierw myślimy o kimś innym a dopiero na końcu o sobie.
—Mamy chyba więcej empatii. Załatwiając jakiś interes publiczny, nie myślimy „ ile ja na tym zarobię” i ile grup interesów zaspokoję, ale skupiamy się przede wszystkim nad rozwiązaniem problemu. I to jest właściwe ten nasz cel.

foto: .facebook.com/ula.podurgiel

Jesteśmy za miękkie?
— „Miękkość” kobiet może sprawiać, że one w tej polityce nie są obecne albo jest ich bardzo mało. Bo układ sił, jaki jest obecnie, daje wrażenie, że nie są brane pod uwagę, szczególnie wtedy, kiedy mają mocno odmienne zdanie.

Kobiety naprawdę wiedzą, o czym mówią?
— Tak, ale trzeba trzasnąć obcasem, coś krzyknąć, żeby cokolwiek wynegocjować. Zobacz, jak sprawy załatwiają faceci, np. mówią, Słuchaj Zdzisiek, daj kasę, to załatwię ci robotę ; -). My tak nie funkcjonujemy. Po prostu mówimy o sprawach. To trzeba zrobić – tak i tak. I tak powinno to wyglądać. Nie udaje nam się czasami w grach strategicznych, szczególnie na polu samorządowym. Oczywiście są wyjątki i te wyjątki są właśnie w polityce. Ale tam też musimy się rozpychać łokciami. Zadajemy sobie często pytanie — może trzeba się z kimś poukładać?

Trzeba zacząć działać jak faceci?
— Polityka jest zdominowana przez mężczyzn. I ten styl polityczny, który oni uprawiają, jest w mojej ocenie, fatalny.

Często nasi samorządowcy mówią, że nie są politykami
— Nie wiem, dlaczego tak mówią, może dlatego, że samo słowo — polityka źle się kojarzy. Ale de facto — politykami są. Przecież realizują poprzez swój mandat politykę lokalną. A tak naprawdę polityka nie jest rzeczą złą.


Polityka w moim mieście?
— Jest taka jednorodna. Jak już było po wyborach i zobaczyłam, że przewagę ma tylko jeden komitet, to stwierdziłam, że to jest złe. Najlepszą rzeczą, jaka służy polityce, to jest to, że trzeba się dogadać. Że dwie skrajne czasami sobie opcje, muszą siebie zaakceptować i razem pracować. Wtedy jest miejsce na różne spojrzenia. Ale jeżeli dochodzi do tego, że wygrywa jeden komitet i zgarnia wszystko, to już mamy taką sytuację, że nie trzeba musieć się dogadać. Oznacza to, że ten wygrany robi, co chce. Jest to widoczne na scenie politycznej ogólnokrajowej, jak i na lokalnej, u nas w Ełku. Przez wiele lat rządzenia tego samego komitetu lokalnego dochodzi do pewnego rodzaju wynaturzeń, zbudowania pewnych sieci układów, i relacji, które wcale nie są zdrowe. Nie służą one wtedy rozwojowi miasta a zaspokajają jedynie obszary tego układu.

Komitet lokalny, który wypiera ze swojej świadomości i głośno krzyczy, że nie jest partią, jest nią czy nią nie jest?
— To taki system minipartii. Nie można wyprzeć tego. Przecież myślą w podobny sposób, decydują w ten sam sposób jak partie i tak działają. Praktycznie różnica leży tylko w nazewnictwie, to wszystko. Natomiast partie i komitety lokalne potrzebują dobrej opozycji. Tu jest problem, bo w Ełku nie ma dobrej opozycji. A jeżeli jest, to jest mała. A w sumie to nie ma miejsca dla opozycji ;-). Komitety lokalne i partie mają coraz większy apetyt na to, żeby mieć wpływ praktycznie na wszystko. Mają mało dystansu do siebie. I nie umieją dyskutować. Strzelają focha, szczególnie niektórzy radni u nas.

Jaka jest polityka?
— Mechanizmy, które się dzieją przy władzy, działają w ten sposób, że da się u nas „kraść”. Oczywiście niedosłownie. Ale należy zadać pytanie, jak potężnym trzeba być człowiekiem moralnie, żeby nie ulec temu. Żeby być uczciwym do szpiku kości. Że w sytuacji, kiedy wiesz, że nikt ci nie podskoczy, nie dać się niedobrym mechanizmom i nie ulegać wpływom. To jest sztuka i takich samorządowców, i polityków potrzebujemy.[fruitful_sep]

foto: .facebook.com/ula.podurgiel

Czy Kościół powinien mieszać się do polityki?
— Kościół, wg mnie, może wyrażać opinie, w zgodzie ze swoim nauczaniem, ale nie może decydować o tym, jak ma to miasto wyglądać. I jak zaczyna nam majstrować od zaplecza wpływami, to już nie jest OK. — I nie może być tak, że praktycznie ma pierwszeństwo we wszystkim. Rozjeżdża mi się pojęcie 'wigilia miejska”, która chyba jest w moim odczuciu wigilią katolicką. Mamy w Ełku, inne wyznania chrześcijańskie, a te często są pomijane. Wigilia miejska ma być miejska nie tylko z nazwy. Zawsze zadaję sobie pytanie, dlaczego wszystkich mieszkańców reprezentuje na tej uroczystości biskup? Przecież mieszkają w tym mieście ludzie innego chrześcijańskiego kościoła. Nie do końca rozumiem intencje organizatorów.

Co bym w Ełku zmieniała?
— Brak różnorodności we władzach i na różnych szczeblach w jednostkach samorządowych, to mi przeszkadza. Dobro Wspólne jest stowarzyszeniem religijnym i rządzącym w Ełku. Fajnie byłoby, gdyby było miejsce też dla innych. Często mówi się, że pojedynczy radny nie może za wiele. Byłoby super, gdyby mimo wszystko, jego zdanie było uwzględniane. Nie może być tak, że jak ktoś jest silny i nie musi słuchać, to nie ma obowiązku brać pod uwagę innego zdania.

W stowarzyszeniu, które zdominowało praktycznie samorządy, da się zauważyć podział na grupę liberalną i na tę drugą, bardziej chylącą się ku Kościołowi. Są tam osoby, które mają lewicowe poglądy — prywatnie, ale publicznie głoszą się jak prawica? Co więc łączy Dobro Wspólne?
— Myślę, że jest to interes wspólny i ochrona jakiegoś układu. Mam przyjaciół prawicowych i chociaż mam inny światopogląd to świetnie się z nimi dogaduję. Mimo wszystko uważam, że komitety lokalne są lepsze niż partie, bo jednak ci, którzy je tworzą, wywodzą się z lokalnej rzeczywistości. I nasze problemy są im bliższe.

Gwarantem odporności na układy jest kadencyjność?
— Tak, jestem za kadencyjnością. Nie ma wtedy czasu na wypracowanie niezdrowych układów. Wtedy jest szansa na służbę. Dwie kadencje i wystarczy. Niby mamy mniej czasu, ale wtedy realizujemy „pełną parą” swoje zamierzenia i program wyborczy.
— Chciałabym, aby w Ełku budowano fajne społeczności. Mam takie trochę ideowe obszary w sobie. Uważam, że miasto rozwija się wtedy, kiedy jest różnorodne. Potrzebujemy masy kreatywnej jak sucha ziemia deszczu. Mamy w Ełku odpływ ludzi kreatywnych, oni po prostu wywiewają stąd. Dlaczego nie ma takiego programu, dla młodego człowieka z fajnym pomysłem na biznes? Młodzi ludzie nie chcą u nas nic kreować, nie mają motywatora do tego. Czują się z góry przegrani.

Czy Ełk jest miastem emerytów?
— Oczywiście, dla młodego człowieka nie ma tutaj perspektyw. Z pracą kiepsko, ze stworzeniem dla siebie pracy też nie bardzo. No bo co ja mogę zrobić z dotacją z PUP-u? Gabinet kosmetyczny otworzyć i modlić się, żeby przetrwać rok ;-).

— Tak, jestem za kadencyjnością. Nie ma wtedy czasu na wypracowanie niezdrowych układów. Wtedy jest szansa na służbę.

Jakie programy są w Ełku potrzebne?
— Problem samotnych mam, czy samotnego rodzica w Ełku można powiedzieć leży. Kobiety wychowujące samotnie dzieci, często postrzegane są jako te, które oszukują. Nie ma miejskiego programu pomocy tym osobom. Nie ma pomysłu na samotne matki. Czy taka mama to kobieta drugiej kategorii? Jak widzę, że samotna mama nie ma ulgi np. na basen -to pytam się dlaczego? Dlaczego ona ma być karana za to, że może nie z jej winy, coś tam wcześniej się takiego zadziało, że teraz jest sama? Te przypadki można mnożyć. Inny problem mają mamy, które mają dzieci z niepełnosprawnością, ale pomoc ta też jest słaba. Mniejszości są zauważane na końcu, nie dadzą przewagi głosów przy wyborach, więc o nich zazwyczaj pamięta się na końcu. No cóż, życie jest życiem.

Do wyborów idzie przeważnie połowa mieszkańców. Ta druga, która nie idzie, robi źle? Czy więc ta druga połowa zgadza się na ten wybór, który z założenia wiadomo, jaki będzie, czy w inny wybór nie wierzy?
— Chyba myśli sobie, że ich głos nic nie zmieni. Może myśli sobie, jest jak jest, albo po prostu nie chce im się iść, bo np. jest im tak wygodnie i niczego nie potrzebują.

Powinny być obowiązkowe?
— To niezły plan ; -). Ełk to ładne miasto, pod kątem zieleni ; -). Ale tu się mało dzieje. Nie ma przedsiębiorstw ani atrakcyjnej pracy.
Musi się młodym ludziom, chcieć tu mieszkać. Nie inwestuje się za bardzo w naszym mieście. Pytam więc, dla jakich ludzi jest tu miejsce?

Trzeba zadać pytanie, jak jest tu prowadzona polityka. Przedsiębiorcy skarżą się na podatki i na wiele innych rzeczy. Mniejsi sklepikarze czują się ciągle zagrożeni. Wchodzą do nas duże biznesy, ale to nie są nasze biznesy, i praktycznie korzyść dla naszego miasta jest mała. I te pieniądze tu nie zostaną. Trzeba budować przedsiębiorczość społeczną. Uczyć młodych ludzi robić swój własny interes i my tego uczymy. Uczymy, co znaczy działać, skąd wziąć pieniądze, i żeby je tak umieli zagospodarować, żeby tu u nas, zadziało się coś fajnego. Chciałabym, aby ci ludzi tu zostali.

— Cieszy mnie to, że rośnie świadomość ełczan, mimo że jest im ciężko, działają. Ale chciałabym, aby oprócz nas samorządy ich wspierały, żeby trochę się poluźniło, i żeby starczyło miejsca dla wszystkich. Rozwój miasta tworzą też mali gracze na rynku i o nich trzeba pamiętać. Ale ci są na tym dole i ich głos jest mało słyszalny. Duży gracz w naszym mieście, w mojej ocenie, jest niestety ważniejszy.

Mamy parki, chodniki, trawniki, i mamy „rusałki ”, czyli ładni już jesteśmy. Jak długo jeszcze będziemy się stroić i na co jest teraz czas?

foto: .facebook.com/ula.podurgiel

— Teraz ludzie. Edukacja jest ważna i możliwości rozwoju i działania. Jak pytam młodych ludzi — a wy dokąd, to słyszę — do Białegostoku. I mówią, że nie widzą dla siebie możliwości rozwoju i pracy. To stagnacja. W Ełku nie ma szansy i przestrzeni na rozwój, i godne życie. Brakuje pracy, dobrych uczelni, dobrych biznesów, ale nie takich za najniższą krajową. Chcemy, żeby było więcej ruchu społecznego, miejsca na budżet obywatelski.

Radni nie mają dystansu do siebie?
— Dobrze byłoby, gdy każdy rozumiał swoją misję i umiał radzić sobie z krytyką. Jestem za nagrywaniem sesji miejskich, niech wszystko będzie przejrzyste. Ja, nie mam w założeniu, że urząd jest beznadziejny i musi być pod kontrolą. Nie znaczy to też, że nie lubię tego pana czy tamtego. Nie o  to tu chodzi. Chodzi o jawność sprawowania mandatu. Przestańmy się układać, bądźmy bardziej uczciwi. Wyczyśćmy to. Ełczanie nie mają do końca świadomości, jaka polityka dominuje w Ełku. U nas rządzi pijar. Chciałabym, aby też nasi mieszkańcy bardziej się tym interesowali. Czasami daje im się obrazek, który mają zobaczyć.

Nie ma samorządu idealnie działającego!
— Nie, nie ma, ale jeżeli uważamy się za chrześcijan i dodatkowo reprezentujemy taki ruch z mandatem władzy, to tym bardziej powinniśmy być uczciwi. Podparcie się Kościołem nie gwarantuje uczciwości. Trzeba myśleć o interesach mniejszości. Bo ta, chociaż mniej zauważalna, też ma swoje potrzeby.

Debata? Są naciski, żeby jej nie było?
— Są, wydaje mi się, że radni nie do końca rozumieją intencję tej debaty.
Ale jak się nie ma nic do powiedzenia, to nie powinno iść się w politykę. Gdy nagle pojawia się lider, to ta pozostała reszta myśli, że on idzie po władzę, i rodzi się zagrożenie. Więc rodzi się wniosek — lidera nie chcemy ; -). Ale liderzy mają fajne pomysły, i to niegłupie. Taka osoba jest super partnerem, z którą można iść pod rękę. Jeżeli, ktoś tego nie rozumie, to zaczyna traktować go jak wroga. A dobrze byłoby wykorzystać potencjał tych osób. Debata miała pokazać, jak się pięknie różnimy. Wyszło, jak wyszło.

Ten wywiad chyba się nie spodoba ? Niezależność w Ełku kosztuje?
— Nie musi się podobać, a jest jedna ważna rzecz. Nie wbiję nikomu noża w plecy ;-). Nie podłożę komuś świni, powiem prosto w oczy, co mi się nie podoba i mam święte prawo się nie zgadzać. Ale zderzać się będę uczciwie. Nie boję się konsekwencji, nie mogę się ich bać. Jakim ja musiałabym być człowiekiem, pozarządowcem, gdybym bała się mówić to, co myślę. Gdym pomyślała, nie powiem tego, bo mi zabiorą pieniądze, bo zabiorą mi dotacje, to kim ja bym była dla tych mieszkańców? Kogo ja mam reprezentować i pomagać. Chcę wspierać, także słowem, wszystkie mniejszości w tym mieście.

— I wszyscy są dla mnie ważni. Muszę być też wierna sama sobie. Prawda, przejrzystość, etyka, to są ważne rzeczy i tych wartości będę się trzymać. I takiej postawy, jako stowarzyszenie i nie tylko, oczekujemy od samorządu i radnych.

Dziękuję za rozmowę
Renata Szymaszko
(wywiad ma charakter ocenny)

Komentarze

9 Komentarze

  • Konkrety, pani Iwona Fit, autorka trzech projektów które przeszły: Razem silniejsi, Mała adrenalina, Silni sprawni doświadczeni. wiadomosc jest podana na
    oficjalny fanpage Iwona-fit

    • Z przyjemnością przeczytałem wywiad. Ciekaw jestem co na to obecni włodarze, pewnie nic ich cel wygrać wybory i niszczyć miasto przez kolejne aż 5 lat. Jednak nie było nigdy tak dużo negatywnych opinii władzy co wróży w końcu zmiana. Oby wyborcy nie dali się zwieść fabrykami wieszaków.

  • Chrześcijanka, o czym Ty mówisz????Jeden bóg? Was łączy gejowatość biskupa i księży….i niektórych polityków. Prezio wszystkich za morde trzyma i niech się nikt nie waży nie zgodzić z jego zdaniem, to aut!!!

  • Ciekawe to otwarcie na wszystkich – zwłaszcza oceniane w perspektywie, że dofinansowanie w organizowanych
    projektach Adelfii otrzymuje jedna znajoma osoba ukryta pod trzema róznymi nazwami i sami znajomi. Hm…. dużo mówi ….kązdy o tym wie, każdy mówi a nikt z tym nic nie robi….

    • A można trochę konkretniej? jaka znajoma osoba ? i o jakie projekty chodzi? Bo jak widać jednak nie każdy wie… a skoro Pan/Pani wie, to może proszę samemu/samej „coś z tym zrobić”, a nie oglądać się na innych.

      • p.Iwona chwali się oficjalnie ze zlamala regulamin ale widac grunt to szczerosc i szansa dla wszystkich .

  • zaprosimy i pogonimy co niektórych, czas najwyższy,

  • Zaproście uchodźców i wybudujcie meczet. Niech Imam przewodzi temu miastu. Może będzie lepiej. Naprawdę katolicy z ewangelikami, czy prawosławnymi się nie gryzą, łączy nas jeden Bóg.

    • Co z Ciebie za chrześcijanka z taką nienawiścią do ludzi i innych religii.

Comments are closed.