Fot. Katarzyna Wiśniewska
reklama

Zawiadomiliśmy urzędników i niemożliwe stało się faktem. Chodzi o teren wokół ełckiego dworca PKP. Jeszcze dwa miesiące temu wyblakłe przejście dla pieszych prowadziło … donikąd.

Czy u nas to normalne, że przejścia dla pieszych kończy się wejściem na trawnik? – alarmowaliśmy, opisując to miejsce w wakacyjnym wydaniu gazety. – Chodzi o wyjście z dworca PKP przy ulicy Dąbrowskiego. Na tamtejszym placu jest trochę chaotycznie – ludzie, autobusy, taksówki i auta osobowe mieszają się ze sobą, tworząc radosną plątaninę. W tym pejzażu zwraca uwagę ruch pieszych, którzy po wyjściu z tunelu udają się na „zebrę”, która prowadzi ich bezpośrednio na wydzieloną wysepkę z trawą. Efektu łatwo się domyślić – trawa jest podeptana. Cała ta absurdalna sytuacja to pokłosie instalacji w tym miejscu sygnalizacji świetlnej, która przez długi czas nie działała”.

Poinformowaliśmy o tej sprawie włodarzy miejskich
– Na wrzesień zaplanowane zostało spotkanie z PKP dotyczące ustalenia organizacji ruchu na placu przed dworcem kolejowym. Wówczas, po ustaleniach z PKP, miasto urządzi tam prawdziwe przejście dla pieszych – obiecywał nam wówczas Artur Urbański, zastępca prezydenta Ełku.

– Cieszy czujność redaktorów, którzy zgłaszają nam takie sprawy – mówi dzisiaj Artur Urbański. – Zajęliśmy się tą sprawą i teraz jest tam należyty porządek.

I stał się cud! To, co przez długi czas nikomu nie przeszkadzało i było normalnym elementem przestrzeni miejskiej, nagle potraktowane zostało priorytetowo.
Nas również cieszy obecne podejście władz do naszych interwencji. Stan obecny to namalowane ponownie, wyraźne „pasy” prowadzące od wyjścia z tunelu dworcowego do sygnalizacji świetlnej. Po drodze zniknęło pasmo zieleni, w jej miejscu powstał szerszy niż wcześniej chodnik. Znajdą się zapewne tacy, którzy będą utyskiwali, że po trawie nie ma tam już ani śladu, ale lepszy jest chyba stan obecny niż dotychczasowy bałagan i wydeptana zieleń.
Czy podobnych miejsc, które wymagałyby szybkiej reakcji ze strony włodarzy, jest w naszym mieście więcej? Informujcie nas o tym, gdyż okazuje się, że pod presją lokalnej, niepokornej gazety, można takie rzeczy szybko „załatwić”.