Na pierwszy rzut oka zmiana wydaje się dobrą inicjatywą – dynamiczna interakcja, szybkie odpowiedzi na pytania, otwartość. Taka strategia budzi nadzieję na bardziej dostępny i responsywny urząd. Jednak w praktyce luźniejszy ton często prowadzi do spersonalizowanych dyskusji, co zaczyna niepokoić część społeczności. Zamiast profesjonalizmu i rzeczowych odpowiedzi, w komentarzach pojawia się ironia, a czasem nawet niepotrzebne riposty. To sprawia, że profil urzędu zaczyna przypominać bardziej prywatne konto, a nie oficjalną platformę informacyjną.
Mieszkańcy Ełku nie są jednomyślni – niektórzy chwalą nową, bardziej ludzką twarz urzędu, jednak dla wielu styl ten jest zbyt frywolny. „Urzędowy profil to nie miejsce na przekomarzanie się” – można przeczytać w komentarzach. Takie opinie nie są bezpodstawne. Urząd miasta, jako instytucja publiczna, powinien kierować się profesjonalizmem i zachowywać neutralny, poważny ton. Gdy tego brakuje, pojawia się ryzyko, że zamiast poprawić wizerunek, styl komunikacji go osłabi.
Również warto zastanowić się, czy ten eksperyment jest odpowiedni w dłuższej perspektywie. Oczywiście media społecznościowe dają olbrzymie możliwości interakcji z mieszkańcami, ale instytucja publiczna nie może funkcjonować na zasadach popularnych influencerów czy firm zorientowanych na marketing. Urząd miasta odpowiada za sprawy o znaczeniu publicznym, a jego komunikacja powinna wzmacniać zaufanie, a nie być źródłem memów czy potyczek słownych.
Ełk z pewnością stara się być nowoczesnym miastem, ale każda zmiana w sposobie prowadzenia oficjalnej komunikacji wymaga przemyślanej strategii. Przykłady z innych miast pokazują, że nieumiejętne korzystanie z potencjału mediów społecznościowych może przynieść więcej szkody niż pożytku. Może to czas, by przemyśleć, czy obecny ton rzeczywiście służy dobru wspólnemu, czy też stwarza niepotrzebne napięcia i odbiera powagę instytucji, która powinna reprezentować mieszkańców na najwyższym poziomie profesjonalizmu.