– Lata 90. boisko żużlowe na górnej płycie miejskiego stadionu, Mazur Ełk gra w okręgówce, Paweł Sobolewski jest dobrze rokującym juniorem, na którego stawia trener Andrzej Zientarski. Trener w przerwie i po meczu dyskutuje zawzięcie ze swoim młodym zawodnikiem, coś mu szepcze i wyjaśnia. Co takiego wówczas od niego słyszałeś?
– Szczerze mówiąc, nie pamiętam już tego, dość odległe to czasy, ale pewnie chodziło o jakieś wytyczne dotyczące gry, tego, co robiłem na boisku, dobrze bądź źle.
– Andrzej Zientarski nie był twoim pierwszym trenerem piłkarskim…
– Nie. Do Mazura przyszedłem grać w wieku 14 lat.
– ? Dość późno jak na dzisiejsze standardy.
– Jak miałem 10 lat przeprowadziłem się razem z rodzicami do Ełku. W podstawówce na zajęciach wychowania fizycznego jak wszyscy kopałem piłkę, moim nauczycielem był m.in. Julek Tyszkowski i to za jego namową poszedłem na trening Mazura. Byłem trochę takim samoukiem piłkarskim. Praktycznie cały dzień spędzałem grając w piłkę, nie siedziałem bezczynnie w domu. W szkole graliśmy nawet na przerwach, po szkole umawialiśmy się na mecze, nie było to oczywiście to samo co treningi, ale na pewno dużo mi dało. Teraz nie ma już takiego grania podwórkowego i uważam, że to wielka szkoda. Na podwórku wiele rzeczy można poćwiczyć – jakieś zwody, prowadzenie piłki itd. W klubie usystematyzowałem to wszystko i tak to się potem dalej potoczyło.
– Potoczyło się tak, że zrobiłeś karierę w piłce nożnej, o jakiej śni wielu chłopaków. Jak to się robi, jest na to jakaś recepta. Szczęście, praca?
– Ciężko jest o taki przepis, ale mogę powiedzieć, że na to, co osiągnąłem, musiałem sobie solidnie zapracować. Na początku wcale nie wiedziałem, że będę grał w piłkę zawodowo. Uczyłem się, pracowałem i w międzyczasie grałem. W jakim stopniu mogłem, łączyłem to. Grałem na poziomie trzeciej, czwartej ligi, poza boiskiem nie balowałem, nie chodziłem na dyskoteki, chociaż wiek nastolatka niesie ze sobą różne pokusy. Dużo wyrzeczeń i ciężka praca, z sezonu na sezon byłem coraz lepszy.
– Mazur Ełk, Wigry Suwałki, Warmia Grajewo to kluby, w których grałeś nim trafiłeś do najlepszej ekipy w naszym regionie, czyli Jagiellonii Białystok …
– W Jagiellonii już wiedziałem, że będę piłkarzem zawodowym, miałem profesjonalny kontrakt. Udało mi się, przebiłem pewną barierę.
– Nie poprzestałeś jednak na drugoligowej wówczas Jagiellonii (ówczesna II liga, to według dzisiejszego nazewnictwa I liga, czyli zaplecze Ekstraklasy)?
– No tak, w Białymstoku wciąż rozwijałem się sportowo. Trafiłem tam wówczas na obecnego selekcjonera reprezentacji Polski, czyli Adama Nawałkę. Trzy lata z nim jako trenerem bardzo dużo mi dały, wiele mu zawdzięczam. On mnie nauczył nowinek taktycznych, bardzo ważnych w dzisiejszej piłce. Miał też dobre podejście do piłkarzy, chociaż był wymagający. Te 24-26 lat, jakie wtedy miałem, to czas, gdzie znów poszedłem do przodu i zauważyły mnie kluby Ekstraklasy. Dzwonił do mnie Dariusz Wdowczyk, ówczesny trener Legii Warszawa, mówił, że widzi mnie w swoim zespole.
– Odmówiłeś?
– Tak. Korona Kielce podchodziła do mnie 3 razy, co pół roku starali się o pozyskanie mnie, Jagiellonia w końcu się ugięła i przeszedłem do Kielc.
– Kwota transferu?
– Nie widziałem umów, ale mówi się, że było to około 800 tysięcy zł. Byłem szczęśliwy, nie tylko ze względu na aspekt finansowy. Trafiłem przecież do Ekstraklasy, czyli szczebel wyżej niż byłem w Białymstoku. Z Jagiellonią walczyliśmy o ten awans przez trzy lata. Było blisko, graliśmy baraże, ale nie udawało się.
– Czy marzyłeś o grze w reprezentacji Polski?
– Chyba każdemu, kto gra w piłkę takie myśli przychodzą do głowy. Myślę, że byłem tego blisko, jednak pokrzyżowały to kontuzje. Po przyjściu do Korony miałem świetny sezon, dużo grałem, zaliczałem asysty, byłem chyba blisko kadry, ale wszystko pokrzyżowała kontuzja kolana, jakiej się wówczas nabawiłem.
– Obecnie jesteś wciąż piłkarzem Korony Kielce wypożyczonym do końca roku 2016 do MKS-u Ełk. Gdzie będzie grał Paweł Sobolewski na wiosnę 2017 roku?
– Mam umowę z MKS-em i zostaję w Ełku.
– Nie była to chyba udana runda jesienna w wykonaniu MKS-u?
– Tak, chyba wszyscy są zawiedzeni, ja też. Myślałem, że będzie to wszystko trochę inaczej wyglądało, ale takie sytuacje też w życiu są. Nie zawsze jest z górki, czasami jest pod i trzeba się z tym zmierzyć. Nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa, a w tym sezonie możemy walczyć z powodzeniem o utrzymanie.
– Walczyć. Walka. Rywalizacja. Często te słowa się przewijają, kiedy mówimy o piłce nożnej. Jak reagujesz, kiedy jesteś pod presją?
– Rywalizacja jest w sporcie pozytywna i niezbędna. To, że rywalizujemy ze sobą o miejsce w składzie, to nie znaczy, że mamy patrzeć na siebie krzywo. Trener nas rozlicza, to on decyduje. Jak dzisiaj nie gram w pierwszym składzie, to prawdopodobnie wchodzę na boisko w 70 minucie i cały czas jestem z drużyną.
– Zdarzyło się, żeby kiedyś kibice Pawła Sobolewskiego wygwizdali?
– Była taka nieprzyjemna dla mnie sytuacja. Przyjechałem już jako zawodnik Korony na mecz do Białegostoku z Jagiellonią, wchodzę na boisko i słyszę buczenie i gwizdy. Nie wiedziałem zupełnie, o co chodzi. Potem wyszło na jaw, że przyczyną był mój wywiad dla jednej z gazet, a właściwie wyobraźnia redaktora, który jako mój cytat podał, że „moje serce bije dla Korony”. Takie sformułowanie z moich ust nie padło. Miłość wyznawać mogę żonie i dzieciom. Gram dla klubu, jestem jego pracownikiem i zostawiam serce na boisku, o to mi chodziło. Dziennikarz to sprostował, ale było już po meczu i trochę za późno.
– Co Paweł Sobolewski lubi robić prywatnie?
– Teraz prowadzę aptekę. Wspólnie z żoną postanowiliśmy, że tym się w Ełku zajmiemy. Wciąż kręci mnie piłka, to nie tylko moja praca, ale i pasja. Uwielbiam łowić ryby, teraz mam taką możliwość, wokół mnóstwo jezior, w Kielcach tego mi brakowało.
– Myślisz, żeby wrócić jeszcze do Jagiellonii?
– Jako piłkarz raczej nie mam już szans. Bardzo fajnie teraz grają, mają świetną drużynę, walczą o najwyższe cele. Ja się skupiam obecnie na MKS-ie Ełk, żeby utrzymać się w III lidze.
– Widzisz siebie w roli trenera?
– Za jakiś czas z pewnością tak. Aktualnie gram w piłkę i chcę to robić jak najlepiej.
Rozmawiał: Adam Sobolewski