Jeremy Clarkson, była już gwiazda BBC, zauważył: Nasz rząd to banda idiotów. Chcą, żebyśmy kupowali jak najwięcej nowych samochodów. Potem płacili VAT, potem podatek, potem podatek od VAT-u, potem podatek od VAT-u i od paliwa. A na końcu mówią nam, żebyśmy do pracy jeździli autobusami…
Cytat, moim zdaniem, w cudowny sposób oddaje mentalność podatkową, jej zawiłość, często pozorną bezsensowność skierowaną jednakże na skuteczność zwiększania wpływów do budżetu państwa. Dlatego nie mogę się zgodzić ze stwierdzeniem o „idiotach”, bo podatek VAT, to z punktu widzenia skarbu państwa podatek doskonały, umożliwiający zwiększanie wpływów do budżetu państwa, chociażby tylko poprzez odpowiednie interpretowanie przepisów.
KONSTRUKCJA VAT Z DEFINICJI JEST WRĘCZ BANALNA. VAT, czyli podatek od wartości dodanej, płaci konsument, czyli każdy z nas. Sprzedawca po prostu dolicza odpowiedni podatek do ostatecznej ceny, my to płacimy, a on musi go tylko przekazać urzędowi skarbowemu. Proste? Jak konstrukcja cepa W praktyce jednak, delikatnie mówiąc, stwarza niemałe i drażniące problemy.
I NIE TYLKO DLATEGO, ŻE PŁACIMY ZA TOWAR więcej, niż moglibyśmy. Niuanse doprowadzające do płacenia podatku od podatków są wręcz „przecudne”. Bo oto odpowiednie zapisy ustawy, a konkretnie z art. 29a ust. 6 ustawy o VAT, mówią nam, iż podstawa opodatkowania obejmuje podatki, cła, opłaty i inne należności o podobnym charakterze, z wyjątkiem kwoty samego podatku od towarów i usług. Co to oznacza? Świetnie wiedzą ci, którzy sprowadzili samochód z zagranicy. W pierwszej kolejności zapłacili cło, a następnie, od powiększonej o nie wartości – akcyzę. Następnie od kwoty powiększonej o cło i akcyzę trzeba uiścić VAT. Komentarz? No cóż, takie jest życie, są owce i ci, co je strzygą. W tym przypadku „fryzjerem” jest fiskus. Sprawdzając dowolny niemal przepis ustawy o VAT, poruszamy się, odbijając od kolejnych przepisów. Przykład – art. 17 ust. 3. W przypadkach wymienionych w art. 27 ust. 3 przepis ust. 1 pkt. 4 stosuje się, jeżeli usługobiorcą jest podatnik, o którym mowa w art.15, posiadający siedzibę, stałe miejsce prowadzenia działalności lub stałe miejsce zamieszkania na terytorium kraju. Artykuł 27 ust. 3 odsyła nas do ust. 4, ten – do Klasyfikacji Wyrobów i Usług (i to do kilku jej punktów) oraz do osobnego rozporządzenia. Z kolei, aby sprawdzić, czy mowa o nas w art. 15, musimy sięgnąć do ustawy o podatku dochodowym, która zaprowadzi nas jeszcze dalej, do nowych przepisów z następnych ustaw, uzupełnionych przepisami z rozporządzeń i szczegółowych wyjaśnień oraz interpretacji prawnych oraz urzędniczych, które z „łatwością” odszukamy w „milionach” miejsc i fachowych, podatkowych zakamarkach.
Przebrnięcie przez ten prawniczy „bełkot” to „pikuś”. Potem pojawia się doskonałe pytanie o stosowaną stawkę. I znowu, teoretycznie prosta sprawa.
MAMY STAWKĘ PODSTAWOWĄ – 23 proc., obniżoną – 8 proc., stawkę 0 proc. na usługi zwolnione i dodatkowo – 3 proc. na produkty rolne. No tak, ale … do jakiej grupy należy sprzedawany przez nas towar czy usługa? Czy książka, na której jest logo sponsora, może być po prostu książką – 0 proc. albo usługą sponsoringu – 23 procent? Zastosujemy wyższą stawkę, nie musimy obawiać się kontrolującego nas urzędnika, ale klient pójdzie do konkurencji. Jeśli zastosujemy niższą stawkę, może i sprzedamy towar, ale musimy liczyć na szczęście podczas kontroli urzędu skarbowego. Aż strach odliczać VAT! Człowiek chcąc się w tym połapać, chodzi jak błędna owca, a błąd kosztuje drogo.
TO NIE KONIEC. Bo przecież nie zawsze czarne jest czarne, a białe jest białe. No chyba, że jest się owcą. Bo przykładowo, czym jest ciężarówka? Jej definicje zmieniały się wielokrotnie – mieliśmy już samochody z kratką, później sprzedawano niewielkie auta ze zwiększoną tylko o pięć kg ładownością, teraz na ulicach licznie pojawiły się auta terenowe. Całe to kombinowanie wynika stąd, że od zakupu auta osobowego nie można odliczyć całego VAT-u (a to przecież niemała kwota). Później jeszcze nie możemy odliczyć ceny kupowanej do niego benzyny.
Ciekawa jest szczegółowa interpretacja przepisów narzucana przez Ministerstwo Finansów. W Internecie znalazłem taki przykład – MF nakazuje od posiłków w restauracji naliczać 23 proc. VAT. Dotychczas posiłek był objęty 8 – procentową stawką, a pełny podatek płaciliśmy tylko od, spożywanych przy okazji obiadu, napojów. Teraz klient, który zamówi do obiadu jakikolwiek napój, zapłaci 23 proc. podatku od… całego zamówienia! Jeśli wycieczka 100 osób zamówi 100 dań, a tylko jedna z nich poprosi o coś do picia, to wszyscy zapłacą 23 zamiast 8 proc. VAT-u. Nowy sposób interpretowania istniejących przepisów ma oczywiście przynieść kolejne miliony do budżetu państwa.
Płacąc podatki, często czujemy się jak zagubiona owca, którą ktoś ostrzygł ze wszystkiego, co fajne, zanim na dobre wyrosło. Należy jednakże pamiętać, iż dobry pasterz strzyże swoje owce, a nie obdziera ze skóry. Ale jaki my, podatnicy, mamy wybór? Podsumujmy to cytatem z książki Leonie Swann: Przybite owce wymieniły spojrzenia. I na przekór wszystkiemu znowu zaczęły się paść. Chciały pokazać, jak cudowne i proste, i cudownie bezmyślne może być owcze życie.