Siedziała na ławce w parku. Sama. Chyba odpoczywała. Obok niej torba, wypchana warzywami, cukrem, mąką – zakupami. Usiadłam obok niej, też na chwilę. Na moje oko kobieta miała jakieś 65 lat. Pachniała markowymi perfumami. Ogólnie, zadbana starsza pani. Tylko ta torba, nijak mi do niej nie pasowała – duża, bazarowa.
— Wie pani, lubię tu, na tej ławeczce trochę posiedzieć. Nie chcę wracać teraz do domu. Uważają, że jestem stara. Kto? — pytam. — Córka, zięć, nawet mąż. Twierdzą, że jestem stara. Że nie wypada robić mi pewnych rzeczy. Dyktują, jak mam się ubrać, umalować. Wiedzą lepiej ode mnie, co powinnam robić, a czego nie. Pani czuje się stara? Świetnie pani wygląda. Tylko pozazdrościć, tak ładnie się pani starzeje — mówię. Więc pani też uważa, że jestem stara? — zapytała mnie. — Wcale nie czuję, że jestem spróchniałym wapnem. Chodzę na basen, gram w tenisa. Regularnie odwiedzam kosmetyczkę i fryzjera. Żyję pełnią życia. Wierzę w młodość mojej duszy. Zmarszczki na twarzy to tylko symbol mojego doświadczenia, moich długich lat. Każą mi chodzić po zakupy, gotować obiady — bo przecież jestem na emeryturze. Czy życie na emeryturze upoważnia moją rodzinę do organizowania mi czasu? Sama potrafię zorganizować sobie czas. W końcu mam te chwile tylko dla siebie. Nawet nie zauważyłam, kiedy się zestarzałam. Moja rodzina stale próbuje mi to uświadomić. Poświęciłam im kawał mego życia. Pracowałam ciężko w zakładach mięsnych. Urodziłam córkę. Odkładałam dziecku pieniądze na start, żałowałam sobie nawet na majtki. A dziś, kiedy moja rodzina ma wszystko, nadal czuję się wykorzystywana. Dlaczego o mnie nie pomyślą? Nikt nie pyta, czy mi dobrze, czy źle. Jak się buntuję, to mówią, że muszą ze mną do lekarza. Po jaką cholerę pytam? Wie pani, ostatnio kupiłam sobie bluzkę, taką wrzosową, z dekoltem. Nie chciałaby pani wiedzieć, co ja miałam w domu. Awantura z powodu bluzki — mojej fanaberii. Chyba wyjadę do sanatorium i nic im nie powiem. Tam przynajmniej młodość nie jest dziwactwem. Niech szukają mnie, niech się trochę pomartwią — tym zdaniem zakończyła swoją smutną opowieść.
Rozmowa z nieznajomą na długo utkwiła w mojej pamięci. To, że wyżaliła się obcej kobiecie, być może jej pomogło. Zaczęłam zastanawiać się nad starością. Dlaczego panuje przekonanie, że starszemu człowiekowi nic się nie należy. Czy faktycznie wiemy, co jest dla nich najlepsze? Kto zbudował schemat: co wolno młodemu, a co staremu. Dlaczego mówi się, że młodość musi się wyszaleć. A starość nie musi? Jeżeli są na to siły, to dlaczego nie zwariować na chwilę. Zrobić coś dla siebie.
Marzycielkę o wolnej starości spotkałam miesiąc później. Siedziała na tej samej ławce, z tą samą torbą. Tym razem była nieuczesana, nie pachniała, jak wtedy, miała nawet poobgryzane paznokcie. Przysiadając obok niej, przywitałam się i przypomniałam jej nasze spotkanie. Spasowała pani? — grzecznie pytam.
—To życie spasowało, nie chciało mnie posłuchać. Zmarł mój ukochany mąż. Uwielbiałam jego gderliwość. Dziś wiem, że prowokowałam go do dyskusji. Przed śmiercią wyznał mi, że całe życie był o mnie zazdrosny. Że uwielbiał ten mój bunt wobec schematów i narzuconych norm. Kochał tę moją wyimaginowaną młodość. Teraz czuję, że mam ze 120 lat. Postarzałam się w jednej chwili.
Jedyne, na co mnie było stać, to milczenie. Odeszła. Nawet nie zauważyłam, kiedy zostałam sama na ławce w parku. Zawsze myślałam, że starzejemy się rok po roku. A tu w jednej chwili starość przyniosła kobiecie setkę lat. Smutek wyrył na jej twarzy głębokie zmarszczki. Jak pasożyt wyżarł jej ciało i duszę. Ta spotkana przypadkowo kobieta, uświadomiła mi, że leciwość to nie zmarszczki, zgarbione plecy czy powykrzywiane palce. Że o naszym wieku nie świadczy metryka. Młodość żyje w duszy i w sercu.
Ale czy wolno się poddać? Czy bunt i chęć życia po swojemu to coś złego? Warto przecież żyć nie tylko dla innych, ale też dla siebie. Warto być kierownikiem swojego życia, chwycić młodość i trzymać, jak byka za rogi. Są przecież na świecie rzeczy, o które warto walczyć do końca. Pozostaje tylko życzyć kobietom, podobnym do niej, starości żyjącej krótko. Bo jak powiedział George Bernard Shaw: W życiu niewiasty rozróżnić można siedem okresów: niemowlę, dziewczynka, dziewczyna, młoda kobieta, młoda kobieta, młoda kobieta i młoda kobieta.
MYSZ