pixabay. Zdjęcie jest tylko ilustracją do tekstu.

List do redakcji: Czytelniczka: karmię chlebem łabędzie, żeby nie grzeszyć

reklama

Od dziecka uczono mnie, że wyrzucanie jedzenia to grzech marnotrawstwa. W moim domu czy to obecnym, czy rodzinnym zbierało się suchy lub pozostały chleb do kartonika i zostawiało na dole klatki schodowej. Potem ten chleb ktoś zabierał — tak było kiedyś.

Teraz nie zostawiam już chleba w kartonie, bo zauważyłam, że zabiera go pani sprzątająca i wyrzuca do śmietnika. A ja nie chcąc, żeby ten chleb lądował w śmieciach, zaczęłam karmić nim nasze wodne ptactwo.

Nauka idzie do przodu i staram się nadążać za nią jak mogę. Wiem, że dziś mówi się o tym, że karmienie pieczywem ptactwa wodnego jest dla nich szkodliwe, a ja nie chcę im szkodzić. I nie chcę też tego jedzenia wyrzucać na śmietnik.

Zaczęłam więc się zastanawiać, co mam zrobić z suchym chlebem, jednocześnie chcąc być wierna swoim zasadom?

To, że powinnam go kupować mniej — to już wiem. To, że mogą go przerobić na tzw. bułkę tartą — też wiem.

Ale czasami są takie sytuacje, że tego chleba zostaje mi naprawdę dużo i teraz nie wiem co mam z nim zrobić: na śmietnik nie wyrzucę, ptactwa też nim karmić nie mogę. Może osoby, które to przeczytają wskażą mi kilka pomysłów na rozwiązanie tego mego dylematu. Może też są osoby, które mają taki problem jak ja, bo karmienie pieczywem nie wynika ze złej woli, tylko z braku możliwości oddania gdzieś tego suchego chleba. Proszę też o uszanowanie moich wartości i przekonań.
Dziękuję i pozdrawiam.

Agnieszka