Przeszło stu nauczycieli z Ełku i okolic zgromadziło się w poniedziałkowy wieczór pod pomnikiem „Poległym za wolną i niezawisłą Polskę” w Parku Solidarności w Ełku.
Było smutno. Nauczyciele są rozgoryczeni sytuacją w oświacie, ignorowaniem ich roszczeń przez rządzących oraz „hejtem” ze strony niektórych rodziców.
— Sprowadziła mnie tutaj ogromna frustracja i poczucie lekceważenia ze strony tych, którzy powinni dbać o to, żeby dzieci w naszym kraju były dobrze wyedukowane — mówi Ewa Kosiorek, nauczycielka języka polskiego w I Liceum Ogólnokształcącym w Ełku.
Z nauczycielami solidaryzują się niektórzy ełccy radni. — Jestem tutaj, bo popieram nauczycieli oraz ich roszczenia — mówi Anna Wojciechowska, radna miejska. — Chciałabym zmian w oświacie. Zaczęło się od postulatu podwyżki płac o tys. zł, ale nauczycielom potrzebny też jest szacunek, prestiż, godność, odbudowanie tego wszystkiego. Nie może być tak, że nauczyciel boi się zwrócić uwagę uczniowi, bo zostanie zaraz posądzony o mobbing, terror. Brak instrumentów wychowawczych, które są w innych krajach, i które można stosować, gdy uczeń jest chamski i niekulturalny, bo to powinien być problem rozwiązywany przez rodziców. Nauczyciel jest od uczenia, również kultury, ale mam wrażenie, że rodzice scedowali to na nich, zamiast sami się tym zająć.
Nauczyciele na manifestacji odśpiewali zmienioną wersję pieśni Jacka Kaczmarskiego „Mury”.
— Takie spotkania dają nam dużo otuchy, wsparcia i motywacji, żeby trwać przy swoim — mówi Małgorzata Popielarz, nauczycielka ze Szkoły Podstawowej nr 5 w Ełku. — Spotykamy się z hejtem, nie tylko w internecie. Niektórzy rodzice czekają na nas przed szkołami, żeby wykrzyczeć swoje pretensje i żale. Kiedy rodzi się dziecko, to trzeba mu zapewnić opiekę. Co robią rodzice z dziećmi, kiedy są wakacje? Zapewniają im opiekę. Dlaczego mieliby nie zapewnić jej w takich momentach, które są dla nas kryzysowe i nadzwyczajne? Dużo jest wspaniałych rodziców, wspierających nas, ale część ciągle narzeka i mówi, że nie może wytrzymać ze swoimi własnymi dziećmi w domu. To co my mamy powiedzieć? Matka przyprowadza dziecko do szkoły, nie pracuje, siedzi z młodszym, a ze starszym nie może wytrzymywać. Moje dzieci są dla mnie najważniejsze. Jak ja jestem w domu, to nie wysyłam ich do szkoły czy przedszkola, tylko zapewniam im opiekę. To jest walka o lepsze jutro wszystkich dzieci, nie tylko nasza walka. Chcemy, żeby dzieci nie były przeciążone programami edukacyjnymi, które są przeładowane. Podstawa programowa jest beznadziejna, dzieci nie są przygotowane na to, co tam jest zapisane. Musimy zadawać im prace domowe, bo nie możemy wszystkiego zrealizować na lekcjach. Rodzice powinni wspierać nas, bo to nie jest tylko walka o pieniądze. Walczymy o to, żeby nauczyciel był postrzegany jako osoba, która wnosi bardzo dużo do osobowości dzieci i młodzieży. To jest walka o przyszłość polskiej szkoły.