Dlaczego „MISERICORDIA” ełckiej Caritas nie chce oddać pieniędzy?

reklama

Dlaczego rodzina postanowiła oddać panią Apolonię do DPS-u?
— Ciocia była osobą leżącą i praktycznie wszystko trzeba było przy niej robić — opowiada nasza Czytelniczka. — Mąż jest po wylewie i udarze, choruje na serce. Ja mam wstawiony rozrusznik. Opiekowaliśmy się Polą, dopóki byliśmy w stanie. Kiedy złamałam z przemieszczeniem prawą rękę, założono mi druty. Miałam tę rękę niesprawną, co bardzo utrudniało mi opiekę nad ciocią. Później pojawiły się komplikacje i trafiłam na kilka dni do szpitala. Wtedy ciocia poczuła się źle, prawdopodobnie nie przyjęła leków i spuchły jej nogi. Mąż musiał wezwać karetkę pogotowia. Z jedną sprawną ręką było mi jeszcze trudniej opiekować się Polą. Z czasem zaczęła mi dokuczać lewa ręka. Nie dawaliśmy już rady. Pola wiedziała o tym, bo sama zaproponowała, żebyśmy oddali ją do jakiegoś ośrodka.
W Domu Pomocy Społecznej przy ul. ks. prał. Mariana Szczęsnego, 92-latka zamieszkała 18 maja.
— Syn zaczął przeglądać strony internetowe i natrafił na informację, że na „Barankach” ma powstać dom seniora — opowiada Czytelniczka. — Zadzwoniłam tam. Powiedziano mi, że jak tylko placówka zostanie uruchomiona, to do mnie oddzwonią. I tak się stało. Po 10 kwietnia odebrałam telefon, że jest miejsce i że można ciocię przywieźć, ażeby wybrała sobie pokój. Mówię: „Proszę pani, ja jej wozić nie będę, bo nikt jej nie zniesie. Najwyżej mogę poprosić lekarza, by dał jej karetkę, i zawieźć ją, ale od razu ze wszystkim”. Ona na to, że na razie nie, bo placówka będzie czynna dopiero od 18 maja. I zadzwoniono do mnie, 17 maja, że już mogę ciocię przywieźć.

Po przyjeździe na miejsce, rodzina przystąpiła do załatwiania formalności
— Powiedziano mi: „Wie pani, dobrze by było, żeby trochę depozytu wpłacić. Bo jak ona będzie coś chciała, to tu, jest taka pani, która się tym zajmuje, to pójdzie, wybierze jej i kupi”. Mówię, dobrze — opowiada Czytelniczka. — Ten depozyt miał być na takie dodatkowe wydatki.
— Dodam, że miesięczny pobyt w tym domu seniora kosztował 2600 złotych, przy czym ciocia miała rentę w wysokości 2400 zł z groszami (tę końcówkę zabierali jej na poczet tego, że może kiedyś będzie potrzeba np. zakupienia leków), i 200 zł my dopłacaliśmy. Dałam na ten depozyt 2000 zł z własnej kieszeni. Sporządzony został dokument w obecności pani dyrektor i jeszcze jednej pani, która miała się tym depozytem opiekować. Mówię: „To ja się podpiszę”. „Nie, pani podpis tu nie jest potrzebny. Pani Apolonia się musi podpisać”. — powiedzieli w placówce. — Nie dostałam kopii dokumentu. Powiedziano mi, że musi on pozostać u nich, bo jak ciocia będzie czegoś potrzebowała, to oni widzą, że ona ma te pieniądze, i będą mogli je wziąć.

W ramach otrzymywanej kwoty (przypomnijmy: 2600 zł miesięcznie), Dom Pomocy Społecznej „Misericordia” powinien zabezpieczać potrzeby bytowe pensjonariuszy, czyli zamieszkanie, wyżywienie, odzież itd.

Tymczasem, jak twierdzi Czytelniczka, niejednokrotnie sama przywoziła pani Apolonii wodę mineralną, ciastka czy chociażby mydło.

— Na początku, Pola była wniebowzięta — opowiada Czytelniczka. — Mówiła, jak jej tam dobrze, że chodzą z nią na spacery, że wózek ma. Później zaczęła narzekać, że niepotrzebnie jej rehabilitację robią, że jedzenie niedobre, że tylko pół kubeczka herbaty dają i leków nie ma czym popić. Mówię: to my ci będziemy przywozić. I przywoziliśmy: wodę mineralną, ciasta, które lubiła, mydło.

6 listopada starsza pani zmarła
— Zadzwonili do nas po godzinie 19 z informacją, że ciocia nie żyje — opowiada Czytelniczka. — Pytali, co mają zrobić z ciałem. Powiedziałam, żeby zawieźli do kaplicy PUK-u, bo tam niedaleko ciocia ma postawiony pomnik. Kiedy wzięliśmy ją do nas z Warszawy, to zaraz jej ten pomnik postawiliśmy. Może ze 4 lata temu to było.

— Po dwóch dniach pojechałam do domu seniora, po rzeczy cioci — kontynuuje kobieta. — Zabrałam parę butów i garsonkę, a także nową kołdrę, której, jak się okazało, nie używała, nożyczki i pilniczek. Dodam, że miesiąc przed śmiercią dałam cioci do ręki 380 zł, z czego zostało nieco ponad 100 zł. Pieniądze znalazłam w szufladzie, w foliowej torebce. Na co tyle wydała? Nie wiem.

Pani Zofia chciała odzyskać resztę pieniędzy, które pozostały w tzw. depozycie.
— Była ze mną w pokoju pielęgniarka. Powiedziałam do niej: „Proszę mi depozyt oddać”. Ona na to: „pani nie jest upoważniona”. Ja: „Przecież chciałam podpisać, a wy mówiliście, że nie trzeba” — opowiada Czytelniczka. — „To były moje prywatne pieniądze!”

Czytelniczka uważa, że została oszukana
— Mogli mi powiedzieć, że upoważnienie trzeba napisać — mówi pani Zofia.  —  Nie pomyślałam o tym, że ona tak szybko umrze, bo u nas, ona w pełni sił była. Uwierzyłam, bo to dom opieki prowadzony przez księdza. Myślałam, że tam jest uczciwie, nawet mi to do głowy nie przyszło, że zostanę tak skrzywdzona.

Co w tej sprawie ma do powiedzenia dyrektor DPS  „Misericordia” w Ełku?
— Wszystkie osoby, które są przyjmowane do naszego domu pomocy społecznej, mają możliwość, jeśli posiadają własne środki finansowe, złożenia ich do tzw. depozytu — mówi Agnieszka Wenda — dyrektor domu opieki. — Jeśli chodzi o ten konkretny przypadek, to rzeczywiście pani Zofia dała te pieniądze, z tym że pani Apolonia powiedziała, że to są jej pieniądze i potwierdziła to własnoręcznym podpisem.

Pani Zofia nie mogła podpisać dokumentu (w sprawie złożenia pieniędzy w depozycie — przyp. autora), ponieważ zgodnie z procedurą, jaka obowiązuje przy depozytach, powinien to zrobić mieszkaniec DPS-u lub jego opiekun prawny, którego jak twierdzi nasza Czytelniczka, pani Pola miała.

— Nie mieliśmy informacji, że pani Apolonia posiada takiego opiekuna, w związku z czym wszystkie dokumenty podpisywała ona sama — twierdzi Wenda.

— Działalność DPS prowadzona jest pod nadzorem Urzędu Wojewódzkiego i jesteśmy zobowiązani do przestrzegania obowiązujących w tym zakresie przepisów prawa. Jeśli pani Apolonia wpłaciła pieniądze, to ona później przez cały okres pobytu w naszym DPS-ie tymi pieniędzmi dysponowała. Swoje potrzeby dotyczące dokonania zakupów zgłaszała pracownikowi socjalnemu, który występował z wnioskiem, żeby z jej depozytu kupić wskazane rzeczy. Pani Apolonia otrzymywała paragony potwierdzające zakupy, których kopię podpisywała. Za pieniądze z depozytu zakupione zostały m.in.: soki, ciastka, ptasie mleczko, szampon i koszula nocna. Na wszystkie zakupy mamy paragony do wglądu rodziny — wyłuszcza dyrektor DPS-u.

— Dodam, że byłam przy rozmowie, pani Zofia twierdziła, że pani Apolonia ma dużo większą kwotę środków, ale ja się nie zgodziłam na ich przyjęcie. — Na tamten czas nie mieliśmy warunków do tego, żeby takie kwoty przechowywać.

O dodatkowej kwocie, którą pani Zofia dała pensjonariuszce miesiąc przed jej śmiercią, dyrektor DPS-u nic nie wie.

— Jeśli chodzi o kwotę, która została przekazana pani Apolonii poza depozytem, to ja za nią nie odpowiadam — mówi Agnieszka Wenda. — Ponadto, pani Zofia, odbierając z pokoju rzeczy pani Apolonii, przy pracownikach DPS-u potwierdziła, że kwotę, którą jej wcześniej przekazano, (poza depozytem) w pełni się zgadza. Za środki złożone w depozycie odpowiada pracownik socjalny DPS Misericordia, który na wniosek mieszkańca dokonuje zakupów.

Co stanie się z pieniędzmi z depozytu?
— Jeżeli pani Zofia przedstawi dokument z sądu o nabyciu spadku po pani Apolonii, ewentualnie notarialne poświadczenie dziedziczenia, to wówczas od ręki wypłacimy kwotę, która pozostała w depozycie — mówi Agnieszka Wenda.

— Rodzina przedstawiła nam akt notarialny, który poświadcza dziedziczenie mieszkania i umowę o tzw. dożywocie (dochowanie do śmierci — przyp. autora), nie ma tam natomiast wzmianki, że rodzina dziedziczy wszystkie środki finansowe, które posiadała pani Apolonia.
Spadkobiercy mogą w ciągu 3 lat wystąpić do nas o spadek (czyli wypłacenie depozytu). Jeśli tak się nie stanie, DPS Misericordia w Ełku powinien wystąpić z wnioskiem do sądu o ustanowienie spadkobiercy i w dalszej kolejności ustosunkować się do wyroku sądu.

Ocenę przedstawionej sytuacji pozostawiamy Wam, drodzy Czytelnicy.
Naszym zdaniem, całego zamieszania można było uniknąć. Wystarczyło na dokumencie potwierdzającym wpłatę depozytu, zamieścić adnotację, komu w razie śmierci pani Apolonii, DPS mają wypłacić.

Dom pomocy społecznej działa w Ełku od niedawna. Podmiotem prowadzącym Dom, jest spółka Ikaria Sp. z o o., której udziałowcem jest Caritas Diecezji Ełckiej /udziały: 100 %  (wg krs.infoveriti.pl/Ikaria,Elk,udzialowcy, KRS, 0000380291.) Prezesem jest ksiądz Dariusz Kruczyński.