Według zwolenników Andrukiewicza — on zwyciężył, sympatycy Wojciechowskiej uważają, że wygrała ona. A niezdecydowani? Chyba są tak samo mądrzy po debacie jak przed nią.
Do ocen publicznej debaty polityków podchodzić należy z krytycyzmem. Bo niby według jakiego kryterium mielibyśmy oceniać, kto publiczny pojedynek na słowa i mowę ciała wygrał, a kto przegrał? Według mętnych i pokrętnych prawideł marketingu politycznego i speców od szemranej psychologii społecznej?
Główni bohaterowie to trójka kandydatów w wyścigu o fotel prezydenta. Widzowie i kulisy — sympatycy, zwolennicy, stronnicy, przeciwnicy, media, doradcy, pochlebcy i krytykanci. Bezpośredni widzowie to osoby z życiem publicznym związani zawodowo od lat. Martwi fakt, że tak mało było na auli WSFiZ-u tzw. zwykłych ełczan. Czy dowiedzieliśmy się podczas tej debaty czegoś, o czym jeszcze nie wiedzieliśmy?
Chyba najciekawszą część debaty stanowiły wzajemne pytania kandydatów. W naszej opinii rozczarowała część z pytaniami od publiczności, ale na to miał wpływ czynnik losowy. O co takiego ciekawego pytał Andrukiewicz Wojciechowską, Wojciechowska Supińską, a Supińska Andrukiewicza. Jak reagowali na pytania konkurencji?
Niemiło zaskoczył nas atak ad personam Tomasza Andrukiewicza wobec Anity Supińskiej. Kiedy padł wątek pytań stawianych publicznie przez tę kandydatkę do kandydata urzędującego, ten, zamiast odpowiadać ad rem, zaatakował, że co ona może wiedzieć o Ełku, skoro w nim nie mieszka. Jest to strategia ataku na osobę, a nie rozmowy o sprawach i problemach, typowy unik i przekierowanie rozmowy na wątki wygodne dla włodarza.
Tomasz Andrukiewicz podkreślał, że kocha Ełk, ełczan, że siłę czerpie z tego, jak miasto pięknieje. Mówił o tym w odpowiedzi na pytanie internauty o to, czy nie czuje się wypalony zawodowo. Podkreślał, że nie czuje się wypalony zawodowo, bo uważa, że wykonuje dobrą pracę. Gładko też poszła mu odpowiedź na pytanie Anny Wojciechowskiej o inwestycje wykonane w mieście podczas 12 lat jego rządów.
— Inwestycje wykonywaliśmy razem z ełczanami, bo sam prezydent nie może nic zrobić — mówił Tomasz Andrukiewicz. — Zakończona została budowa obwodnicy miasta, pamiętacie, że nie było jej? Zakład Unieszkodliwiania Odpadów, który robiliśmy wspólnie ze Związkiem Międzygminnym i wspólnie pozyskiwaliśmy na to pieniądze. Realizacja poprawy gospodarki wodno-ściekowej, dzięki czemu mamy doprowadzone wodociągi w tych miejscach, gdzie tego nie było. W ostatnim czasie wielka inwestycja związana z Przedsiębiorstwem Energetyki Cieplnej i powstanie kotła na biomasę, dzięki czemu będzie czystsze powietrze, rozbudowa naszej promenady, budowa plaży miejskiej.
Jednak Wojciechowska, zorientowana w inwestycjach, sprawnie wypunktowała obecnego włodarza, przytykając mu, że chwali się nie swoimi inwestycjami.
Tomasz Andrukiewicz pochwalił się, że w czasie jego trzech kadencji w Ełku powstało tysiąc nowych miejsc pracy. Nie zaspokoiło to ciekawości Anity Supińskiej.
— Nie pytam, czy kolejny raz zostanie rozbudowana promenada, czy będzie pan tworzył parki, czy kolejny raz będzie położona kostka na Placu Jana Pawła II. A tak na marginesie, czy kostka nie jest obecnie symbolem naszego miasta? — pytała Anita Supińska.
Tomasz Andrukiewicz zapytał Annę Wojciechowską o jej osiągnięcia w ełckim Techno-Parku.
— Jeżeli chodzi o Park Naukowo- Technologiczny jest to moje dziecko, bardzo się identyfikuję z tą jednostką — odpowiadała Anna Wojciechowska. — W momencie, gdy pan otwierał ten Park, to było w nim pięć firm, w dniu otwarcia podpisywał pan pięć listów intencyjnych, pracowało w nim 35 osób. Dlaczego nie pozyskałam inwestorów? Dlatego, że nie byłam szefem tego Parku, dlatego, że miałam nad sobą dyrektora, który przejął ode mnie tę pałeczkę, a ja byłam w pewnym sensie odsuwana, nie miałam szansy.
Jak brzmiała riposta urzędującego prezydenta?
— W tej chwili w Parku pracuje ponad 60 osób, oczywiście Park nie jest od tego, żeby mieć wielkich inwestorów — wypalił Andrukiewicz.
Czy dowiedzieliśmy się czegoś nowego? Debata pokazała, że rzekome mistrzostwo pijarowe Tomasza Andrukiewicza to nie jest aksjomat, gdyż w starciu z kandydatką pewną swego i dobrze przygotowaną merytorycznie, jego gwiazda nie świeci już tak mocnym blaskiem.
Adam Sobolewski
Zgarnąć kozę, gdy nadarzy się okazja — taki fortel podczas debaty zastosował Tomasz Andrukiewicz wobec młodziutkiej kandydatki Anity Supińskiej, wiedząc doskonale, że brak jej doświadczenia i wiedzy na temat samorządu. O wygranej debacie z Supińską, Andrukiewicz mógłby mówić dopiero wtedy, kiedy miałby w niej równego sobie adwersarza.
Nie jest bowiem sztuką pokonać słabszego od siebie. Jest to nieeleganckie i w pewnych momentach, wypowiedzi prezydenta, w stosunku do młodej kandydatki, były po prostu chamskie.
Więcej empatii, wyczucia i taktu wobec Supińskiej miała Wojciechowska. Zauważyć należy, że nie chciała męczyć kandydatki pytaniami, gdyż doskonale wyczuła słabości pani Anity. Zachowała się w myśl powiedzenia: Nigdy nie dobijaj leżącego, bo nie możesz przewidzieć, kiedy sam będziesz leżał.
Jedno jednak trzeba przyznać. Ktoś, kto „wystawił” Anitę Supińską na prezydenta Ełku nie przygotował jej do tych wyborów. Supińska zostanie raczej zapamiętana z nieskładnych wypowiedzi, mówienia nie na temat. A szkoda, bo dziewczyna śliczna.
Wojciechowska Anna to kandydatka godna obecnego włodarza. Może jeszcze nie opanowała medialnie swego wizerunku, za to merytorycznie jest w stanie stanąć z Andrukiewiczem w szranki. Z jej wypowiedzi wynika, że wie, gdzie i jak pozyskać pieniądze, a sprawy samorządu nie są jej obce.
Dziwi też pytanie z publiczności do Anity Supińskiej — czy uważa pani, że budowa dworca PKS to zadanie prezydenta?
I trochę stając w obronie „dziewczyny”, napiszę wam kochani: że wam Supińska wybuduje dworzec PKS, tak jak Andrukiewicz wyremontował wam dworzec PKP. 😉
Renata Szymaszko
„Zgarnąć kozę, gdy nadarzy się okazja”- fortel opisujący mechanizmy w „Sztuce wojny” przez Sun Tzu