Prokuratura w Piszu wyjaśnia, czy sekretarz gminy Stare Juchy oraz pracownik Starostwa Powiatowego w Ełku przekroczyli swoje uprawnienia lub nie dopełnili obowiązków, poświadczając nieprawdę w dokumentach. Chodzi o protokoły, z których jeden dotyczy oględzin w związku z wycięciem trzciny na jeziorze Szóstak, drugi wydobywania żwiru w Liskach. Obie sprawy zgłosił do prokuratury mieszkaniec gminy Andrzej Woźnialis.
– To było w październiku 2014 roku. Zauważyłem, że właściciel jednej z posesji nad jeziorem Szóstak wyciął trzcinę, aby mieć wygodny dostęp do wody – mówi Andrzej Woźnialis. – Widać było, że trzcinę wykopano koparką i złożono na brzegu. Zawiadomiłem starostwo i gminę już 9 października, a oni przyjechali na oględziny dopiero 28 października, kiedy już trzcina została wywieziona. Przyjechali i nie stwierdzili, że doszło tam do naruszeń, bo nie było już maszyn i trzciny. Proponowałem, żeby sprawdzić na zdjęciach geosatelitarnych, ale nikt nie chciał nawet słuchać, a przecież wszyscy wiedzą, że tam była trzcina. Druga sprawa dotyczy byłej żwirowni w Liskach. Część tego terenu należy do gminy, część do Lasów Państwowych. Z tej żwirowni nielegalnie wywożono żwir na drogi gminne. Sołtysowie zwracali się do wójt, że potrzeba żwiru na drogę, a ona wysyłała ciągnik. Jeśli ktoś chce korzystać ze żwirowni, to musi przecież mieć odpowiednią koncesję. Gmina działała niezgodnie z prawem.
Andrzej Woźnialis zgłaszał sprawę do prokuratury w Ełku już wcześniej, ale bez skutku. Dopiero kiedy skierował skargę do Olsztyna, sprawa trafiła do prokuratury w Piszu i będzie zbadana ponownie.
– Prokuratura prowadzi postępowanie wyjaśniające w sprawie przekroczenia uprawnień lub niedopełnienia obowiązków poprzez poświadczenie nieprawdy przez sekretarza gminy Stare Juchy i pracownika Starostwa Powiatowego w Ełku w protokole oględzin w sprawie wycięcia trzciny na jeziorze Szóstak oraz w sprawie dotyczącej nielegalnego wydobywania żwiru w Liskach. Wyjaśniamy okoliczności i gromadzimy materiał dowodowy. Na tym etapie nie ma sformułowanych żadnych zarzutów – mówi szef prokuratury w Piszu Rafał Kulągowski.
Sekretarz gminy Stare Juchy Jarosław Franczuk wie, że taka skarga trafiła do piskiej prokuratury, ale twierdzi, że nie przekroczył swoich uprawnień.
– Z własnej woli uczestniczyłem w wizjach lokalnych w związku z doniesieniami do Starostwa Powiatowego. Byłem członkiem komisji ze względu na fakt, że zdarzenia miały miejsce na terenie gminy – tłumaczy sekretarz. – Komisje nie potwierdziły zarzutów, na okoliczność czego zostały na miejscu sporządzone protokoły. Podpisali je uczestnicy rozprawy. Oryginały protokołów znalazły się w Starostwie Powiatowym.
Jarosław Franczuk potwierdza, że jest to już kolejne postępowanie w tej samej sprawie.
– W naszej pracy często zdarza się, że pojawiają się osoby, które piszą do różnych służb i inspekcji na temat rzekomych przestępstw popełnianych przez mieszkańców – dodaje sekretarz. – Obowiązkiem służb jest zbadanie sprawy. Bywa, że donoszący pisze skargi również na badających sprawę i oni wówczas stają się „podejrzanymi”. Raz tylko, gdy stwierdzono, że pewien rolnik przechowuje słomę w pasie drogowym, wycofałem zarzut z Powiatowego Zarządu Dróg, gdyż wyceniono nielegalne zajęcie pasa drogowego na kilkanaście tysięcy złotych. Wówczas uznałem, iż dokuczliwa kara dotknęłaby przede wszystkim rodzinę tego rolnika. Być może zrobiłem źle?
Jeśli zaś chodzi o sprawę żwirowni, sekretarz twierdzi, że zaszło nieporozumienie. Gmina kupiła bowiem w drodze przetargu 300 ton kruszywa i składowała je na terenie byłej żwirowni.
– To kruszywo było rzeczywiście wykorzystywane na drogi – tłumaczy Franczuk. – My także, jako samorząd, byliśmy zainteresowani zabezpieczeniem tego terenu, bo mieszkańcy wywozili stamtąd żwir i groziło to naruszeniem ziemi osłaniającej wodociągi. Dlatego ta działka została już odpowiednio zabezpieczona.