
Wielokrotnie na naszych łamach poruszaliśmy temat problemów z przemieszczaniem się kierowców, uczniów i rodziców pod ełckimi szkołami. Sądząc po reakcjach Czytelników, temat jest ważny i budzi emocje. Wciąż szukamy rozwiązania komunikacyjnego pata pod naszymi placówkami edukacyjnymi.
Niepotrzebne nerwy z samego rana? Nikt z nas tego nie lubi. Niestety, w wielu sytuacjach życia codziennego jesteśmy nimi bombardowani. Ciśnienie nam wrasta, psioczymy na cały świat wokół, nie lubimy tych wszystkich kierowców i pieszych, którzy nie reagują tak, jak my byśmy chcieli. I nikt tak naprawdę nie jest tutaj winny z wyjątkiem okoliczności, w jakich zmuszeni jesteśmy funkcjonować. W naszych tekstach o chaosie pod szkołami nie wytykaliśmy naszym włodarzom, że są to ich zaniedbania, bo nie są. Sytuacje te tworzą się samoistnie i jak już niejednokrotnie zwracaliśmy uwagę, spowodowane są niedostosowaniem istniejącej infrastruktury do wciąż rosnącej liczby aut przemieszczających się w ciasnych uliczkach pod SP nr 4, 7 albo 3. Czy jednak są to sytuacje bez wyjścia? Jeden z naszych Czytelników zwrócił nam uwagę, że wcale nie.
—Potrzebne są osoby do zarządzania ruchem kierowców pod najbardziej zatłoczonymi ełckimi szkołami – uważa pan Robert, mieszkaniec Osiedla Północ II. – Nie muszą to być wielogodzinne dyżury, ale krótkie pokierowanie ruchem w godzinach największego jego natężenia, czyli około godziny 8., kiedy rozpoczynają się lekcje i po godz. 15., kiedy dużo rodziców odbiera swoje dzieci ze szkoły. Kto miałby pełnić takie dyżury? Zawracanie tą sprawą głowy policjantom wydaje się niepotrzebne, jest przecież taka instytucja jak Straż Miejska.
Istotnie, strażnicy miejscy zbyt wysokim autorytetem wśród ełczan się nie cieszą. Świadczy o tym, chociażby ich pogardliwe określenie jako „krawężniki”. Widoczni są, przeważnie wystawiając mandaty kierowcom, którzy źle zaparkowali pod największą galerią w Ełku. Możliwe, że te określenia są dla nich krzywdzące. Czy tych kilka godzin dyżurów straży pod ełckimi szkołami regulujących ruch i wyznaczających miejsca do parkowania uszczupliłyby zasoby ludzkie miejskich strażników czuwających na innych odcinkach i dbających o przestrzeganie ładu publicznego? Wydaje się nam, że nie. Nie jesteśmy jednak decydentami, gdyż wprowadzenie tych planów w czyn wymaga zgody czynnika decyzyjnego, czyli władających ełckim ratuszem, pod których pieczą jest również straż miejska. Z doświadczenia dziennikarskiego wiemy, że takie pisanie artykułów może poruszyć pewne sprężyny i zacznie się coś dziać, jednak dla wzmocnienia przekazu proponujemy rodzicom, żeby sami wywarli w tej materii presję na rządzących. Zebranie kilkudziesięciu, a nawet kilkuset podpisów w tej sprawie wśród zainteresowanych osób nie powinno stanowić problemu. Wtedy takie podpisy, jako społeczna petycja, można przekazać na ręce prezydenta Ełku, który zawsze podkreśla rolę i znaczenie społecznych konsultacji oraz to, że obecna władza słucha głosu ełczan i stara się robić wszystko, żeby postępować zgodnie ze społecznymi postulatami.
A zatem – do dzieła!