Projekt – Przystań Ełk – 2050?

reklama

Turystycznie przegrywamy nie tylko z Giżyckiem i Augustowem, ale nawet małym Rajgrodem. Jeśli już brakuje w Ełku przemysłu i dużych inwestycji, to może stworzenie portu żeglarskiego będzie światełkiem w tunelu pod nazwą „rozwój”?

Kiedy 1 kwietnia napisaliśmy, iż w naszym mieście powstanie największy na Mazurach port żeglarski, ten primaaprilisowy żart spotkał się z wielkim odzewem ze strony Czytelników. Wielu z Was uznało to za prawdę i aż ciężko było wyprowadzać z tego błędu.

 

– Tłumy turystów ciągnących w sezonie letnim do Ełku, żeby rozpocząć malowniczy rejs szlakiem jezior mazurskich. Jezioro Sunowo połączone z Jeziorem Rajgrodzkim bajecznym kanałem w stylu Kanału Augustowskiego jako centrum wielkiego kompleksu sportów wodnych – pisaliśmy wówczas. – Plan zakłada połączenie Jeziora Ełckiego poprzez specjalne zbiorniki wodne, kanały oraz akwedukty ze Śniardwami.

 

Okazuje się, iż nasze marzenia wcale nie są takie nierealne.
Wprawdzie o połączeniu naszych akwenów wodnych z Wielkimi Jeziorami Mazurskimi w najbliższej przyszłości mowy raczej być nie może, to kierunek wschodni, czyli Jezioro Rajgrodzkie może nabrać wyrazistszych kształtów.

 

Przesadziliśmy trochę pisząc: 1 kwietnia o połączeniu Jeziora Rajgrodzkiego z Jeziorem Sunowo, gdyż wystarczy spojrzeć na mapę, żeby zobaczyć, iż wymagałoby to połączenia przede wszystkim z Jeziorem Ełckim, a to jest zadaniem technologicznie i logistycznie skomplikowanym i wymajającym przede wszystkim wielkich nakładów. Jednak już Jezioro Selment Wielki jest połączone rzeką Legą z Jeziorem Stackim, a tym samym z Jeziorem Rajgrodzkim. Co to oznacza? Możliwość żeglugi, oczywiście po uprzednich pracach dostosowujących drogę rzeczną. Rajgród to raj dla żeglarzy, ściągają tam tłumnie miłośnicy tej formy wypoczynku z Białegostoku, Warszawy czy też Łomży. Gdyby szlak żeglarski wydłużył się, wszyscy by na tym skorzystali. Ełk też.

 

Dlaczego uważamy, iż to takie ważne? Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy i stwierdzić, iż jako Ełk przegrywamy rywalizację z Giżyckiem, Augustowem, a nawet małym Rajgrodem, jeśli chodzi o atrakcyjność dla turystów. Przegrywamy, gdyż nie jesteśmy portem żeglarskim. I na nic zdadzą się zaklinania rzeczywistości, czy też żonglowanie hasłem, że Ełk, to stolica Mazur. Owszem, był takową w czasach Prus Wschodnich, ze względu na ważny węzeł kolejowy i strategiczne położenie militarne. Teraz reklamując się w taki sposób narażamy się bardziej na drwiny czy też uśmieszek politowania. Zachodzi tutaj zresztą pewien paradoks. Odzew naszego tekstu primaaprilisowego świadczy o tym, iż wśród ełczan jest przekonanie i zapotrzebowanie na to, iżby nasze miasto stało się prawdziwym rajem turystycznym. Pojawiły się jednak również głosy, iż po co nam tłumy, chcemy być urokliwym, spokojnym miasteczkiem, ze swoją pewną nawet zaściankowością, ale też i sentymentalizmem.

 

Jednak czasy tłumnych wycieczek emerytów z Niemiec, którzy nostalgicznie przyjeżdżali do krainy swojego dzieciństwa i ziemi swoich przodków, dawno już się skończyły. Nie przekonuje również argument o tym, iż mamy być oazą spokoju, skoro miasto wydaje spore pieniądze na to, żeby być widziane i słyszane oraz ściągnąć tutaj turystów. Przyznaje to w rozmowie z nami Artur Urbański, zastępca prezydenta Ełku.
– W mieście ma być wiele atrakcji, a kalendarz imprez ma przyciągnąć turystów – mówi Artur Urbański. – Promujemy Ełk, pokazujemy, że wiele się w nim dzieje i każdy może znaleźć coś dla siebie. Oczywiście monitorujemy na bieżąco efekty. Patrzymy i oceniamy każdego roku poszczególne imprezy i wyciągamy wnioski.

 

Z atrakcyjnością i efektywnością imprez jest różnie, różnie można je oceniać, spierać się o ich sensowność i magnetyczną moc. Nie chcemy wchodzić tutaj w szczegóły, mamy jednak wrażenie, iż zawody balonowe, które początkowo rzeczywiście się sprzedawały wyśmienicie, trochę są już wyeksploatowane, gdyż podobne organizuje wiele miast w regionie, sami zaś baloniarze potrzebują nowych wyzwań i tras. Podkreślamy jednak, iż są to kwestie dyskusyjne. Wydaje się, iż na dłuższą metę należy poszukiwać rozwiązań, które sięgają trochę dalej swoją perspektywą i wizją. Wizji nie brak w planach strategicznych miasta opracowanych w ratuszu i przyjętych przez radnych. W dokumencie „Strategia zrównoważonego rozwoju Ełku do roku 2020” w części dotyczącej wykorzystania potencjału turystycznego Ełku czytamy:

 

– Wdrażane będą przedsięwzięcia związane z opracowywaniem i realizacją koncepcji rozszerzenia i modernizacji istniejącej infrastruktury turystycznej. Zostaną zbudowane nowe trasy i obiekty sportowo-rekreacyjne będące niezbędną bazą do uprawiania aktywnych, całorocznych form turystyki (wycieczki piesze i rowerowe, sporty wodne, biegi narciarskie, a także sporty i gry zespołowe z wykorzystaniem hal i boisk). Doskonalona będzie oferta imprez kulturalnych i rozrywkowych. Nastąpi rozwój turystyki biznesowej poprzez intensywną promocję i marketing regionu jako atrakcyjnego miejsca dla organizacji zjazdów, konferencji, wystaw oraz różnorodnych form integracyjnych dla pracowników firm. Realizowane będą również przedsięwzięcia służące podniesieniu atrakcyjności centrum miasta.

Jak to w strategii – napisane mądrze i trochę ogólnikowo.

– Wspierane będą inwestycje związane z rozszerzeniem usług hotelarskich i gastronomicznych – czytamy dalej w tym dokumencie. – Wykreowane i rozpowszechnione zostaną produkty turystyczne (np.: kolejka wąskotorowa), kulturowe i tradycyjne (np.: kulinarne) związane z tą częścią Mazur. Miasto będzie brało udział w różnego rodzaju projektach, kampaniach, przedsięwzięciach i wydarzeniach na szczeblu krajowym i zagranicznym, mających na celu promocję walorów, a także intensywny rozwój rynku turystycznego miasta Ełku i okolic.

 

W strategii są też przedstawione cele operacyjne do zrealizowania w poszczególnych latach, żeby te ogólne hasła przykuć na konkrety. Ze wszystkim tym się zgadzamy i jak najbardziej popieramy, jednak uważamy, iż to nie wystarczy, żeby być konkurencyjnym dla Augustowa, nie mówiąc już o Giżycku, Węgorzewie czy Mikołajkach. Taką szansą może być włączenie się Ełku i okolic w żeglarskie szlaki regionu. Nie jest to perspektywa jednaj kadencji władz miasta, może nawet sięga dalej niż dziesięciolecie. Nie będzie tutaj okazji do szybkiego przecinania wstęg i promowania się w świetle telewizyjnych reflektorów, ale … Odwołajmy się do historii Polski, żeby zarysować pewne analogie. Wszyscy wiedzą, iż Kazimierz Wielki zastał Polskę drewnianą, a zostawił murowaną. Nie byłoby to możliwe bez działań jego ojca, skromnego księcia Władysława Łokietka, który stworzył podwaliny dla działań syna, scalił ziemie polskie poobijane w czasach rozbicia dzielnicowego.

 

Czy na naszym ełckim gruncie znajdzie się ktoś taki, kto podejmie działania obliczone na dłuższą perspektywę niż jedne wybory i takie, które nie gwarantują stania w centrum uwagi i wymagają współdziałania oraz nawet podporządkowania się innym? Perspektywy na przystań żeglarską w Ełku rysują się jeszcze mgliście, ale istnieją. Jak się dowiedzieliśmy, grupa naukowców z Politechniki Białostockiej opracowuje projekt, do którego zaprosiła między innymi włodarzy ełckich. Chodzi właśnie o połączenie akwenów wodnych powiatu ełckiego z Jeziorem Rajgrodzkim, a nawet dalej z Pojezierzem Augustowskimi. Wszystko w ramach wizjonerskiego programu Polska 3.0. Jest to między innymi program zintegrowanych działań, mających na celu połączenie polskich rzek, autostrad i kolei w jedną płaszczyznę transportu. Czy dołączymy do niego i dajmy na to w roku 2050 staniemy się rajem dla turystów?[fruitful_sep]