W ramach odchudzania administracji i tańszego funkcjonowania urzędu prezydent Ełku powołał swojego drugiego zastępcę. Wyczekiwaną decyzję ogłosił jak prezent na gwiazdkę. Jej kulisy są nam nieznane, postać zacna – straż pożarna od dawien dawna cieszy się największym zaufaniem społecznym, jeśli chodzi o rankingi sympatii do rozmaitych grup zawodowych. Nie wiemy, czy chodzi o socjotechnikę, czy o gaszenie pożarów, bo w oficjalne tłumaczenia z zasady nie wierzymy. Na marginesie decyzji o drugim „wicku” złośliwie pomyśleliśmy – właściwie, dlaczego tylko jedna taka nominacja? Przecież kadry kuźni władzy są przebogate i każdy z radnych miejskich i powiatowych nosi buławę włodarza w plecaku. Oczywiście, wraz z niezbędnym doświadczeniem, wyszczekaniem albo wykształceniem i ambicją. Jedenastu zastępców jeszcze lepiej przyczyniłoby się do efektywniejszego wykonywania piętrzących się przed ratuszową administracją zadań związanych z wdrażaniem programu uszczęśliwiania i upiększania miasta. I wilk byłby syty i owca cała.
Wśród rozmaitych hejtów na naszej stronie internetowej miasto-gazeta.pl jeden spodobał się nam najbardziej. Chodziło o podejście do autorów tekstów od strony psychologicznej, analizy ich rozchwianej zapewne osobowości. Słuszne i ciekawe, dowiedzieliśmy się o sobie wiele i zaoszczędzimy na wizycie u psychologa. Jednocześnie pomyśleliśmy, czy nie dałoby się tej metody zastosować do naszej wierchuszki? Już widzimy te tytuły w gazetach i na lokalnych portalach – „Psychoanalizuj swojego włodarza! Czy cierpi na nierozwiązany kompleks Edypa?” albo „Czy wiceprzewodniczący jednej z komisji wykazuje syndrom sztokholmski?”
Wybory w Ełku wygrała prawica, dlatego przewodniczącym rady miasta jest centrolewicowy kandydat Koalicji Obywatelskiej, a w zarządzie powiatu ta sama koalicja ma przewagę w stosunku 3:2 nad reprezentantami Dobra Wspólnego. 🙂
Pojednaniu PiS-u z Dobrem Wspólnym nie pomogła nawet próba mediacji kościelnego hierarchy. A gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. Wydaje się, że etykietki światopoglądowe w lokalnym pejzażu wyborczym nie mają dużego sensu. Pragmatyzm głupcy i panowie, policzmy głosy – to się liczy.
Byliśmy dość boleśnie hejtowani za tekst o Mazurze Ełk, w którym wyraziliśmy przypuszczenie, że władza ze środowiskiem „Mazurowców” rozmawiałaby zupełnie inaczej, gdyby kibice ełckiej „lokomotywy” tłumnie szli do wyborów. Tylko tyle. Wyobraziliśmy po prostu sobie taką scenę, że po niedzielnym meczu grupka powiedzmy 500 szalikowców, idzie wspólnie do lokalu wyborczego i głosuje. Nie wiemy na kogo, nie ma to znaczenia, ważne, że głosuje zbiorowo i zdyscyplinowanie, masowo tak jak inne grupy społeczne, np. emeryci. Czy władza liczyłaby się wtedy bardziej z sympatykami Mazura i uważniej słuchałaby ich postulatów? Śmiemy twierdzić, że tak.
Korupcji politycznej w Ełku nie ma. Nikt nikomu nie proponował stanowisk w zamian za przejście do jednego z klubów radnych. Zwłaszcza że wcale nie padało. Prezydent miasta, chyba w ramach obiecywanego w kampanii pochylenia się nad gospodarką, promuje osobiście na swoim profilu w mediach społecznościowym lokalne firmy – a to klub crossfitowy, a to masaż. Dociekliwi właściciele innych lokalnych biznesów dopytują, co trzeba zrobić, aby oni również mogli dostąpić tego zaszczytu? Czy prezydent będzie promował np. naszą gazetę, która również jest ełckim podmiotem gospodarczym? Przecież „Prawdziwa cnota krytyki się nie boi”.
Jeden z prominentnych działaczy„partii”miejskiej władzy głośno odgrażał się po wyborach, że teraz to będą rozliczać. Kogo? Tych nieprawilnych, tych malkontentów i krytykantów. Obserwując poczynania decydentów wobec niektórych podmiotów z trzeciego sektora (fundacje i stowarzyszenia), można domniemywać, że ta pogróżka jest właśnie realizowana i śmieszne to wcale nie jest.
Zastanawiamy się nad przewrotnością lokalnych układów politycznych i wychodzi nam, że niektórzy wyborcy muszą jednak cierpieć na pewien dysonans poznawczy. Czyż nie było skrzykiwania się w katakumbach, żeby nie dopuścić wrażej PO do władzy? I teraz Dobro Wspólne zawiązuje z koalicją Koalicję? Czego nie rozumiesz? Robią z nimi koalicję, żeby jeszcze bardziej odsunąć ich od władzy, co w tym niejasnego?
PiS nieomal wygrał lokalne wybory — oznajmiło naczalstwo tej partii. Tak. Dlatego nie piastuje żadnego ważnego stanowiska ani w mieście, ani w powiecie i postanowiło być zwycięzcą, który przejdzie do opozycji. Co w tym niejasnego jest?
Trochę o obiektywnym dziennikarstwie. Chyba lepiej z otwartą przyłbicą przyznawać się do swoich sympatii i poglądów niż udając niewiniątko robić za podstawkę do mikrofonu, dyktafonu czy też kamery? Przykład idzie z góry, a liczba „wywiadów” w mediach lokalnych i ogólnopolskich, w którym rozmówcy nie zadaje się żadnego niewygodnego pytania, pozwalając po prostu się lansować, jest zatrważająca. Przestańcie więc szanowni hejterzy bałamucić sloganami o obiektywizmie. Czy nie dostrzegamy żadnych plusów obecnej władzy? Owszem dostrzegamy, ale po co jeszcze jeden głos w chórze pochlebców i klakierów? Po co są media? Chyba po to, żeby patrzeć władzy na ręce? Ale my się oczywiście nie znamy i jesteśmy stronniczy.
Ełk jak piękniał, tak i pięknieje. Proponujemy, żeby w ramach lokalnych oszczędności wymyślić jakiś przyrząd mierzący poziom miłości do naszego miasta. Mógłby się nim zająć np. jakiś startup w prężnie działającym Techno -Parku. Po co taki przyrząd? Gdybyśmy mieli narzędzie pozwalające dokładnie zmierzyć poziom miłości kandydatów na prezydenta i radnych, wtedy organizowanie kosztownych wyborów nie miałoby najmniejszego sensu. Do dalszej tury przechodziłaby po prostu osoba, której miernik pokazałby najwyższy wskaźnik lubości. Wynalazcy, do dzieła!
Nie jest prawdą, że kontrkandydatowi na prezydenta miasta proponowano stanowisko szefa Techno-Parku w zamian za przejście do obozu władzy. Zwłaszcza że obecny dyrektor tej instytucji to świetny fachowiec. I żeby nie było, że tylko hejt i krytyka. Jest robota i może miasto albo jakieś stowarzyszenia się za nią wezmą?
Mamy w Ełku Ukraińców. Dużo Ukraińców. Przyjeżdżają, pracują, zarabiają i wydają pieniądze. Ilu ich jest? Tysiąc, dwa, trzy tysiące? Niektóre sieci handlowe i banki już reagują na ich obecność, kierując właśnie do nich swoją ofertę, chcąc na nich zarobić. Czy my też możemy zyskać na ich obecności? Czy chcemy, żeby zostawali w Ełku, tu zakładali rodziny i wiązali z naszym miastem swoją przyszłość? Jeśli tak, to musimy im coś zaproponować, a nie udawać, że ich nie ma. Są też ambitni i często wykształceni. Wzbogacą nasz lokalny kapitał? Ale po co poruszać ten temat, przecież jest pięknie, więc o co ci chodzi?