— Takie cuda tylko w Ełku — zaalarmował nas Czytelnik. — Przy dworcu PKP przejście dla pieszych prowadzi wprost na … trawę. Kiedyś były takie tabliczki: „Szanuj zieleń, boś nie jeleń!” — mówi Krzysztof z Ełku. — Nie zwróciłbym na ten paradoks uwagi, gdyby nie wizyta moich kuzynów, którzy przyjechali do mnie pociągiem. — Czy u was to normalne, że przejście dla pieszych kończy się wejściem na trawnik? — pytają mnie rozbawieni i zdziwieni.
Chodzi o wyjście z dworca PKP przy ulicy Dąbrowskiego. Na tamtejszym placu jest trochę chaotycznie — ludzie, autobusy, taksówki i auta osobowe mieszają się ze sobą, tworząc radosną plątaninę. W tym pejzażu zwraca uwagę ruch pieszych, którzy po wyjściu z tunelu udają się na „zebrę”, która prowadzi ich bezpośrednio na wydzieloną wysepkę z trawą. Efektu łatwo się domyślić — trawa jest podeptana. Cała ta absurdalna sytuacja to pokłosie instalacji w tym miejscu sygnalizacji świetlnej, która przez długi czas nie działała.
— Czy Ełk ma witać gości rozwiązaniami rodem z filmów Stanisława Barei — pyta nasz Czytelnik. Z przekazów rządzących wynika, że jesteśmy tacy wspaniali, piękniejemy, a tutaj takie kwiatki, zadeptane zresztą?
O całej sytuacji powiadomiliśmy Artura Urbańskiego, zastępcę prezydenta Ełku. Zapytaliśmy, czy teren ten należy do miasta, czy też PKP oraz o to, czy można w jakiś sposób uregulować tę sytuację.
— W tym miejscu nie ma przejścia dla pieszych — mówi Artur Urbański. — Widoczne na zdjęciu trzy pasy to pozostałość po dawnym przejściu sprzed remontu terenu dworca. Asfalt z tymi pasami to teren PKP, a trawnik rozdeptany przez pieszych to teren miasta. Na wrzesień zaplanowane zostało spotkanie z PKP dotyczące ustalenia organizacji ruchu na placu przed dworcem kolejowym. Wówczas, po ustaleniach z PKP, miasto urządzi tam prawdziwe przejście dla pieszych.
Trzymamy za słowo i sprawdzimy.