Przecież Euroazja zawsze prowadziła wojnę z Oceanią (patrz „Rok 1984”). Nikt tej kładki nie chciał — posypały się komentarze. Ona sama się napatoczyła, wpisała do planu zagospodarowania przestrzennego, ale wszyscy włodarze, z radnymi partii lokalnej władzy na czele walczyli, żeby z niego wypadła! I udało się!
Dzięki niezłomnej postawie dzielnych urzędników, którzy niczym Konrad Wallenrod nie docenili wartości rynkowej kładki, szacując koszt jej powstania dwa razy mniejszy niż oferty firm startujących w przetargu. Mamy to! Ekologia, cisza i spokój, pieniądze w budżecie miasta i na usta ciśnie się jedno gromkie, szczere, od serca: Dziękujemy!
I hyc, królik wyskakuje z kapelusza. Kładki nie będzie. Na razie? Tej dużej? Może jakaś mniejsza, drewniana, przecież wygłodniałemu sukcesów ludowi jakiegoś lwa rzucić na pożarcie trzeba? A może przesunąć jezioro? Wtedy koszt kładki byłby niższy. A po co ten zamek na wyspie? Krzyżacy, Niemce jakieś: spalić, wyburzyć, wybudować apartamenty klasy Exclusive For VIP Only i połączyć kładką. Kosmiczną. 😉
Mistrzowie iluzji. Życie to iluzja — mawiał mistrz białej magii Cagliostro w jednej z książek o przygodach dzielnego Pana Tomasza NN zwanego Panem Samochodzikiem. I hyc, wyciągał białego królika z kapelusza. Dzielny Pan Tomasz to muzealnik — detektyw PRL-u walczący z handlarzami dzieł sztuki, którzy swoim niecnym postępowaniem zubażają budżet państwa. Czy i u nas nie brak takich szkodników? Narzekają, przeszkadzają, wszystko na nie mają. Judzą, hejtują, kładki nie uszanują. To miała być Kładka Dobrych Ludzi, my tą kładką mieliśmy pokazać niedowiarkom, że … Chwila, przecież tej kładki wcale miało nie być? Polityka to iluzja.
A gdyby tak Pan Samochodzik wsiadł w służbowe autko i wypuścił w świat motywacyjno — krzepiący spot np. o remoncie Wojska Polskiego? Parafrazując — po Runmageddonie powstanie komunikacyjny Armagedon.
Królik siedzi w kapeluszu i nie chce wyskoczyć? A za uszy go wyciągnąć! To dla waszego dobra niedowiarki i malkontenci. Te tłumy turystów, którzy w tym roku przyjadą do Ełku na cykl imprez, których żadne miasto w tej galaktyce nigdy nie miało i mieć nie będzie, nie mogą się już doczekać urlopu na pięknej ziemi mazurskiej. A że w korkach stać trzeba? Jeśli to ich nie zniechęci, to wrócą, a przecież nam nie zależy na takich jednosezonowcach, my walczymy o długoterminowych fanów najpiękniejszego z najcudowniejszych miejsc na świecie. Tym sposobem oddzielamy ziarno od plew. Jeśli postoją w porządnych korkach i się nie zniechęcą, to wrócą.
Ełk — miasto w świecie niedocenione? Piękne, wspaniałe, cudowne, pięknieje, zachwyca, tu wracam. Jest w nas chyba jakiś straszny kompleks. Prowincji, niedocenienia? Wszystko u nas musi być naj. Czy nie można stanąć przed ludem i w szczerych, prostych słowach przyznać, że coś nie było naj? Że się pomyliliśmy? Składanie samokrytyki to wymysł minionego systemu, ale przyznanie się do własnych błędów świadczy raczej o dojrzałości i charakterze, zaś ciągłe kluczenie i stosowanie magicznych sztuczek ze świata iluzji to przecież tylko lukrowanie.
(Felieton satyryczny)