Jak to możliwe — ktoś zapyta? Czy istniał w ogóle Ełk przed Tomaszem Andrukiewiczem, czy to on dopiero zastał miasto drewniane, a zostawił murowane?
Okazuje się, że istniał i miał sukcesy — sportowe i gospodarcze, bo te dwie dziedziny są ze sobą przecież powiązane. W reprezentacji Polski na Mundialu gra ełczanin Andrzej Zgutczyński, jego brat Dariusz prowadzi Mazura, do wydawało się już bliskiego awansu do II ligi, która wtedy była zapleczem najwyższej klasy rozgrywek. Niestety, w meczu z outsiderem ówczesnej tabeli Jeziorakiem Iława Mazur traci punkty i w ostatniej kolejce musi wygrać u siebie z Hutnikiem Warszawa, żeby awansować. Na domiar złego lider drużyny w decydującym meczu nie gra, gdyż pauzuje za kartki. Największa ówczesna gazeta sportowa, czyli „Przegląd Sportowy” (młodszym dla przypomnienia — nie było wtedy Internetu!) wysyła do Ełku swojego korespondenta wraz z fotografem, żeby przygotował z tego meczu artykuł na całą stronę.
Artykuł powstaje — nosi tytuł: „Mundial betka, Mazur przegrał!”. Jest on ilustrowany niewyraźnym czarno-białym zdjęciem. Ełczanie przegrywają 1:2, honorowego gola w końcówce spotkania głową (!) strzela Adam Popowski, ale to tak na otarcie łez, bo awansu nie ma. I nie będzie już drugiej takiej szansy, gdyż cała późniejsza historia ełckiej piłki to zjazd w dół z małymi sukcesami. Stan obecny to czerwona latarnia w tabeli III ligi, która jest w rzeczywistości czwartą klasą rozgrywkową w kraju, gdyż istnieje Ekstraklasa, jako najwyższy szczebel.
Co się stało przez te 32 lata, że ełcka piłka schodzi w dół? Czy ma to jakiś związek z gospodarką? W latach 80. takim nieoficjalnym „sponsorem” (realia PRL-u nie znały takiego słowa, ale o to przecież chodziło) Mazura były Zakłady Mięsne i inne duże miejscowe firmy. To one tworzyły podstawę finansowo — organizacyjną, na której można było budować sukcesy sportowe. Nie zapominajmy, że obok ełckich piłkarzy byli wówczas również znakomici bokserzy, którzy z powodzeniem bili się w II lidze. A dzisiaj? Prezydent chwali się, że gospodarka hula w najlepsze, a drużyny piłkarskiej na dobrym poziomie jak nie było, tak nie ma.
Chcemy się do kogoś porównywać? Porównujmy się do pobliskich Suwałk. Tamtejsze Wigry to przecież „odwieczny” rywal Mazura, mecze tych drużyn to niegdyś była prawdziwa „święta wojna”, którą Ełk zwykle wygrywał. Dzisiaj Wigry grają w I lidze, ocierają się o Ekstraklasę, w Pucharze Polski były bliskie awansu do finału, gdy w dramatycznych okolicznościach przegrały półfinał z późniejszym triumfatorem Arką Gdynia. Z kim innym się porównywać? Z całym szacunkiem dla Wydmin — z Mazurem Wydminy? Powie ktoś, że jestem stronniczy, że są inne dyscypliny sportu, które mają w Ełku sukcesy. Owszem, ale to jest tak, jak z sukcesem siatkarzy na Mistrzostwach Świata. Cieszy, ale wyobraźcie sobie, co by się działo w Polsce, gdyby w finale Mundialu grali piłkarze?
Co takiego mają Suwałki, czego brakuje naszemu miastu? Może nie zaklinają rzeczywistości pustymi sloganami o upiększeniu miasta? Może ściągają inwestorów zewnętrznych, a nie chwalą się, że w Techno-Parku powstała stacja ładowania aut elektrycznych? Może?