Ja, obywatel. Zarzucam prezydentowi brak dobrej woli i wybiórczość

Trwająca od kilku miesięcy napięta sytuacja dotycząca śmieci coraz bardziej przeobraża się w grę. Grę, którą chce wygrać magistrat, który zamiast gasić pożary, coraz więcej dolewa oliwy do ognia. Bo po kilku miesiącach od uchwalenia nowej stawki za śmieci, urząd zaczyna dopiero … pytać obywateli, bo chce ich słuchać. Pytanie — dlaczego słuchać chce dopiero teraz.
reklama

Od wczoraj do naszych skrzynek pocztowych trafia ankieta wg, której urzędnicy chcą się dowiedzieć jaką metodę opłaty za śmieci popieramy i komu mamy przyznać ulgi.

Problem w tym, że ankieta urzędowa jest tendencyjna, bo formalnie propozycji jest więcej, niż przedstawia to urzędowe badanie.
Brak umieszczenia w niej propozycji projektu obywatelskiego oraz radnych chlaszcze po twarzach tych, którzy nie zostali w niej ujęci.

I coś, co miało „uspokoić sytuację”, tylko ją pogorszyło i zaostrzyło narastający coraz bardziej konflikt. I też nie chodzi o to, że ankieta jest, tylko że jest przygotowana w sposób nierzetelny, gdzie do przewidzenia jest jej wynik. Być może jest też tak, że tą ankietą urząd próbuje przeciągać w czasie napiętą już i tak sytuację.

Żeby było śmieszniej, treści zapisu w ankiecie w sposób nieudolny próbują bronić akolici. Na pytania, dlaczego w formularzu nie ma wszystkich zawartych propozycji, tłumaczą, że wybrali te, które się bilansują, że wszystko zostało zebrane do kupy i że dotyczy to sposobu naliczania opłat za odpady, a nie stawek oraz to, że podane w kwestionariuszu stawki są jedynie przykładowe. Takie tłumaczenie nie pokrywa się jednak z prawdą.

Widniejące „na żółto” w arkuszu podane liczby dają jeden obraz – pokazują stawkę. Ełczanin czyta więc to, co widzi, co jest napisane, a nie to, co urząd miał na myśli. Mądrze przygotowana ankieta zawierałaby zapis np. „uwaga, podane stawki stanowią iloczyn liczby mieszkańców zamieszkujących daną nieruchomość i są przykładowe ”. Takiego zapisu czy o podobnej treści jednak nie ma.

Dlatego ankieta jest uważana przez część mieszkańców za manipulującą. I słusznie. Bo z ankiety wyłania się jeden obraz. Najlepszą stawką będzie stawka 58 zł — bo jest po prostu najkorzystniejsza dla większej grupy ełczan. Bo przecież nikt z obecnie płacących 58 zł za śmieci nie podwyższy sobie opłaty. Tłumaczenie urzędników — po ogromnym niezadowoleniu mieszkańców — jest więc bardzo zdeformowane. I konsekwentnie dla „przykładowych” stawek, grupa ełczan postanowiła zbojkotować ankietę, ot tak — dla przykładu.

Wytworzenie ankiety, która wyskoczyła niczym królik z kapelusza, w dzień komisji, na której opiniowane były już gotowe projekty uchwał „śmieciowych”, nijak ma się do narracji urzędu. Bo w jakim celu „urząd” pyta w ankiecie o wybór metody, skoro swoje metody przedkłada już radnym?

PISALIŚMY O TYM: Aż żal śmieci wyrzucać

Gdyby urząd kierował się prospołecznym podejściem, postarałby się o konsekwencję zdarzeń. Najpierw ankieta z wszystkimi propozycjami, potem komisje. Tak jednak się nie stało. Być może ełcki „gruczoł władzy” rozumie to wszystko po swojemu. Któż zgadnie?

Obecna sytuacja, szczególnie związana z ankietą, która zamiast godzić — podzieliła — pokazuje, że nasi włodarze muszą przyjąć do wiadomości w końcu to, że obywatelskie oko jest coraz bardziej czujne a zmysły coraz bardziej wyostrzone, natomiast z gardeł wyrywają się słowa — że nie musi być po naszemu, ale ma być uczciwie.

felieton